David R. Hawkins jako mąż i nauczyciel – recenzja książki Susan Hawkins

Pisząc recenzję dwóch książek Jeda McKenny Duchowe oświecenie i Oświecenie duchowo niepoprawne (dostępne na moim blogu: tutaj lub stronie Virgo: tutaj) zauważyłem, że autor twierdzi, iż osoba oświecona nie może sprawnie funkcjonować w codziennym życiu (np. mieć dzieci, rodzinę, pracę itp.). Jego pogląd zestawiłem z życiem duchowego nauczyciela Davida R. Hawkinsa, który przecież dalej dawał sobie radę w tej kwestii. Był przecież autorem książek, prowadził przez pewien czas praktykę psychiatryczną, a potem badania duchowe i seminaria, aż do końca życia. Ponadto, a może i przede wszystkim, miał przy sobie też oddaną żonę, która wspierała go w tych przedsięwzięciach. To mogłem wyczytać we wcześniej znanych mi źródłach, natomiast nieco większe światło polskim czytelnikom i czytelniczkom może rzucić na tę sprawę wydana przez Wydawnictwo Virgo publikacja Susan Hawkins David R. Hawkins. Mój mąż, mój nauczyciel.
Kim jest autorka i dlaczego ta publikacja powstała?
Susan Hawkins to oczywiście żona Hawkinsa, ale również po śmierci męża (zm. 2012) gestorka jego dzieła. Wciąż prowadzi wydawnictwo Veritas Publishing oraz The Institute of Spirtual Research, czyli dwie organizacje mające na celu promowanie nauk swojego życiowego partnera. Jak dowiadujemy się z David R. Hawkins. Mój mąż…, jej celem życia było szerzenie nauk Doktora (ang. Doc. – tak autor Siły czy mocy był nazywany przez uczniów) zgodnie z jego intencją. We wstępie autorstwa redaktorki Fran Grace padają interesujące słowa:
Ta publikacja jest kolejnym sposobem na to, by dzielić się Doktorem z nami. O ile mi wiadomo, książka Susan jest unikatową pozycją w literaturze duchowej. Wśród wszystkich wielkich opowieści o mistykach i świętych nigdy nie trafiłam na książkę taką jak ta, będącą relacją z pierwszej ręki poświęconą temu, jak to jest żyć z mistykiem jako ukochanym. Jak powiedział Doktor w rozmowie, którą znajdziecie poniżej: „Ona jest obserwatorką z wewnątrz”.[1]
Otrzymujemy zatem książkę, która jest relacją najbliższej osoby dla Hawkinsa, co w istocie daje możliwość spojrzenia na życie nauczyciela duchowego z nieco innej perspektywy. W moim odczuciu jest też bardzo ważnym uzupełnieniem dla jego koncepcji. Warto jednak nadmienić, że nie jest to wprowadzenie do myśli autora Techniki uwalniania, lecz w większości opis wspólnego życia Davida i Susan oraz związanych z nim wyzwań. Autorka zakłada, że odbiorcy i odbiorczynie znają podstawy, stąd też nie zagłębia się w ich tłumaczenie. W książce jednak istnieje bardzo dużo inspirujących i wartościowych treści dla poszukiwaczy duchowych – im bliżej jej końca, tym ich więcej.
Struktura publikacji
Publikacja rozpoczyna się kilkoma przemowami: Wprowadzeniem autorstwa Susan, Przemową pióra Swami Chidatmanada oraz wcześniej wspomnianym wstępem Grace. Tekst główny dzieli się na cztery części: (1) „Czy mogę prosić do tańca…?”; (2) Żyjąc z Doktorem; (3) W podróży z Doktorem; (4) Żyjąc dziełem. Każda z nich dotyczy innego etapu życia Susan. Historia zaczyna się od dzieciństwa autorki i jej przeżyć o charakterze duchowym, następnie przechodzimy do spotkania z Hawkinsem, potem pomocy w powstawaniu dzieła i jego szerzenia, a na koniec jego momentu śmierci nauczyciela oraz wyzwań w zarządzaniu spuścizną twórcy Mapy Poziomów Świadomości. W tekście pojawiają się też fragmenty nazwane Pytania i odpowiedzi, w których zostają często jeszcze raz przeanalizowane wcześniejsze fragmenty, a także dołożone kolejne elementy historii oraz nowe aspekty. Książkę czyta się przyjemnie, napisana jest bowiem prosto i widać, że autorce bardzo zależało na tym, aby jej odbiór był jak najszerszy.
Susan jako „prawa ręka” Dave’a
Jak już wspomniałem Susan jest obecnie gestorką i popularyzatorką twórczości swojego męża. Za życia Hawkinsa była bardzo istotną, a może nawet i najistotniejszą osobą w jego otoczeniu. Jak zostało pokazane w książce, to właśnie dzięki niej możemy dzisiaj obcować z Mapą Poziomów Świadomości i całą myślą jej partnera. Doktor na początku „[…] nie był pewien, czy chce wychodzić z tym do ludzi […].”[2], autorka jednak optowała za tym, żeby jednak się przełamał i dzisiaj mamy dostęp zarówno do książek jak i nagrań, które inspirują wielu duchowych adeptów.
Wyrażenie „prawa ręka” miało też inne, bardziej dosłowne znaczenie. Ramię Susan pełniło dla Doktora funkcję głównego narzędzia badawczego. Jak bowiem wiadomo Hawkins do swoich dociekań duchowych stosował odpowiednio zaimplementowany test kinezjologiczny (więcej o tym w mojej notce: link oraz książce Siła czy moc). To właśnie dzięki żonie przeprowadził wiele kalibracji, które potem umieszczał w swoich pracach. Susan pisze wprost: „Kiedy po raz pierwszy pokazał mi tę metodę, nigdy bym na to nie wpadła, że będziemy przeprowadzać te testy tysiące razy.”[3]
Wracając do mniej dosłownych znaczeń „prawej ręki”, to Susan była wsparciem dla męża w jego codziennych sprawach. Stanowiły one dla niego spore wyzwanie, ponieważ w związku ze swoją duchową naturą, bardzo trudno było mu odnaleźć się w świecie materialnym. Widać to świetnie choćby w tych słowach:
Czasami miewał trudności z przyziemnymi sprawami, takim jak odżywianie swojego ciała i troska o nie. Jak już wcześniej wspomniałam, nie zawsze przebywał w swoim ciele , tak jak ty i ja. Nie postrzegał swojego ciała jako <
Żona była więc dla niego oparciem w różnych kwestiach, których on nie był w stanie ogarnąć. Ich małżeństwo nie było jednak jednostronne, ponieważ także David wspierał żonę, szczególnie w sprawach psychologicznych i duchowych – jak twierdzi Susan: „Był bardzo kochający i troskliwy”[5]. Co ciekawe, również w kwestiach natury duchowej potrafił polegać na zdaniu żony. Jak się okazuje, poza działalnością duchową prowadzili proste i normalne życie na swojej farmie w Arizonie.
To też historia Susan…
Susan w swojej opowieści nie jest bynajmniej przezroczysta. Obraz jej postaci, który wyłania się w trakcie lektury, to kobieta uduchowiona o bardzo dobrej, sprawdzającej się kobiecej intuicji. W trakcie lektury możemy zapoznać się z jej duchowymi doświadczeniami, wglądami, a także inspirującymi lekcjami. Gdyby zresztą nie miała w sobie otwartości na tego typu rzeczywistość, pewnie nie mogłaby nawiązać relacji z Hawkinsem, a co za tym idzie, nie poznalibyśmy Mapy Poziomów Świadomości. Autorka jest również bardzo szczera i dzieli się także wątpliwościami, które się w niej pojawiały, gdy wchodziła w związek z Doktorem.
Pełniejszy obraz Doktora i jego dzieła
Książka z pewnością daje nową perspektywę na postać Hawkinsa i jego dzieło. Doktor zostaje przedstawiony jako autentyczny w kontekście swojego podejścia do rzeczywistości. O czym jednak czasami się zapomina w trakcie lektury książek, był on do końca człowiekiem z krwi i kości. Dotyczą go zatem słabości, którym ulega każdy z nas. Na przykład: […] potrafił kląć jak szewc. Służył w marynarce wojennej, więc umiał dać czadu!”[6]. Wykazywał się też łatwowiernością, a także specyficznym, niezrozumiałym dla wielu humorem. Miewał też rozmaite problemy zdrowotne, szczególnie pod koniec życia, kiedy korzystał z pomocy medycznej. W tym kontekście pojawiła mi się refleksja na ile faktycznie duchowość potrafi uzdrawiać. W Przywracaniu zdrowia i Technice uwalniania pokazane zostaje, że zaskakująco dobrze może ona wpływać na zdrowie. Lista chorób, z których wykaraskał się Doktor przy praktyce duchowej jest imponująca.[7] W Technice uwalniania pisze szerzej o tym, jak uzdrowił sobie wzrok[8], z kolei Susan pokazuje, że na koniec życia niestety miał coraz większe problemy z widzeniem. Żona nie dodaje nigdzie informacji, że wcześniej stan zdrowia mu się w tym aspekcie poprawił. Tak naprawdę, to w ogóle nie mówi o uzdrawianiu. Patrząc na dzieło Hawkinsa jednak można jakoś wytłumaczyć tę niespójność. Autor Siły czy mocy mówi wprost: „Wiele chorób może się cofnąć, o ile nie istnieje silne karmiczne obciążenie, które temu przeciwdziała.”[9]. Możliwe zatem, że nauczyciel najpierw się uzdrowił, jednak pod koniec życia jego ciało z jakiś duchowych przyczyn musiało zacząć niedomagać i zwyczajnie nie dało się już tego cofnąć. Dlaczego tak? No cóż, tu można spekulować. Być może po prostu dawało znać, że czasu zostało mało i trzeba działać prężnie na rzecz ukończenia dzieła.
Co do samego dzieła, to otrzymujemy opis tego, jak rozpoczęła się światowa rozpoznawalność Hawkinsa i kto pierwszy zwrócił uwagę na jego koncepcje. Mamy też dużo interesujących historii związanych z jego wykładami, a także powstawaniem prac np. Prawdy czy fałszu, Siły czy mocy, czy Techniki Uwalniania. Nieco oddogmatyzowana została też Mapa Poziomów Świadomości, która często dla ludzi błędnie staje się czymś, czym w istocie katują siebie i innych, zamiast skupić się na duchowym przesłaniu Hawkinsa. To samo dotyczy też testu mięśniowego i jego zastosowania. W tym kontekście zauważyłem jedną niekonsekwencję. Dotyczy ona sprawdzania testem mięśniowym kwestii związanych z inwestycjami. Susan zaznacza:
Czyżby stanowisko Dave’a w tej kwestii nie było jasne jak słońce? Powiedział, że nie można używać testowania mięśnia ani Mapy w związku z inwestowaniem czy też osiąganiem tego rodzaju korzyści osobistych. On i ja nigdy nie używaliśmy testów mięśniowych w celach inwestycyjnych ani czegokolwiek co jest związane z tego typu prywatnymi sprawami. […] Metoda kalibracji świadomości nie działa, gdy masz nadzieję, że będziesz coś z tego mieć lub kiedy masz w tym jakiś osobisty interes.[10]
Nie do końca jednak tak się sprawy mają, ponieważ w Sile czy mocy jest rozdział poświęcony właśnie ekonomii, gdzie padają następujące słowa:
Każdy dokonuje wyboru, by następnie przyjąć konsekwencje, jakie ten wybór za sobą niesie. Skutki tego nigdzie nie są tak widoczne jak tam, gdzie króluje biznes. Jednak właśnie w tej dziedzinie można by tak łatwo uniknąć porażki, o ile tylko kilka podstawowych koncepcji zostałoby dobrze zrozumianych. Można szybko skalibrować każdy produkt, firmę czy pracownika. W naszych badaniach różnica pomiędzy interesami, które poniosły porażkę, a tymi, które się udały, okazała się tak wyraźna, że można wręcz oczekiwać idealnej trafności przewidywań.[11]
Oczywiście wszyscy, którzy czytają Hawkinsa wiedzą, że w późniejszych pracach pokazał on, iż do badania Świadomości trzeba mieć odpowiedni poziom i intencję (piszę o tym więcej tutaj). Generalnie chodzi o przejście granicy 200 jednostek na Skali, czyli pierwsze wyjście ponad typowo egoistyczne postrzeganie rzeczywistości. Natomiast jeśli ktoś jest po lekturze Siły czy mocy, to w zasadzie nie dostaje takiego obostrzenia. Nie ma nawet w zaktualizowanej publikacji mowy o tej kwestii. Fakt o poziomie potrzebnym do kalibracji nie tłumaczy natomiast tak radykalnego twierdzenia Susan. Teoretycznie przecież przy odpowiednim stanie uważności powinniśmy móc działać bez problemu z kalibracją w każdym obszarze życia.
Przede wszystkim jednak w książce zostaje pokazane jaką odpowiedzialnością jest wzrost duchowy i jaką cenę trzeba za niego zapłacić. Jeżeli ktoś myśli, że to „bezproblemowe siedzenie na chmurce”, to nie może być w większym błędzie. Hawkins nigdy tego nie ukrywał, choć wydaje mi się, że opisywanie jego dolegliwości bólowych związanych z transformacją świadomości dopiero w tej publikacji wybrzmiał odpowiednio mocno. Kiedy bliska osoba pisze o tym, jak cierpi jej ukochany, to staje się niejako bardziej namacalne.
Prztyczek w nos dla promotorów i krytyków
Na koniec chciałbym zająć się sprawą, która może przysporzyć nieco problemów osobom zajmującym się krytyką, opracowywaniem, popularyzowaniem, czy też promowaniem koncepcji Hawkinsa, a także sprzedawaniem usług na niej bazujących. Z kartek książki jasno wynika, że autor Mapy Poziomów Świadomości zwyczajnie sobie tego nie życzy. Wszystko, co powiedział znajduje się bowiem w jego książkach i na nagraniach i nie trzeba tego lepiej tłumaczyć. Susan pisze:
Dzielił się z nami swoimi doświadczeniami ze wszystkich poziomów świadomości. Jego dzieło mówi samo za siebie. Kiedy ludzie próbują <<nauczać>> jego dzieła, nakładają na nie własny tendencyjny punk widzenia, w związku z czym ulega ono zniekształceniu.[12].
Jeśli zaufać koncepcji Hawkinsa, to faktycznie tak może być. Bo czy możemy być pewni, że osoba, która przekazuje nam wiedzę, w pełni rozumie to, co autor miał na myśli? Z drugiej zaś strony jest to trochę monopolizowanie wiedzy duchowej do jednego słusznego źródła, jakim jest Veritas Publishing, ale też zamykanie możliwości dla jakiejkolwiek krytyki/analizy. Problemem jest w tym momencie też translacja. Skąd bowiem wiadomo, czy tłumaczenia dzieł na inne języki nie tracą czegoś z przekazywanej prawdy? Również osoby mające krytyczny stosunek do Mapy Poziomów Świadomości zostają napominane, że nie powinny tego robić. Ciekawi mnie jednak jak po tej publikacji będą reagować ludzie, których szkolenia opierają się właśnie na naukach Doktora. Czy w ogóle się odniosą do uwag Susan, czy może jednak strategicznie to przemilczą? Nie sądzę jednak, żeby te słowa w jakikolwiek sposób wpłynęły na krytyków. Natomiast warto, żeby i promotorzy i antagoniści zapoznali się z pełnymi obiekcjami do ich aktywności, które można znaleźć na kartach publikacji.
Każdy musi rozstrzygnąć powyższe zagadnienie samodzielnie. Myślę, że nie ma tu gotowych odpowiedzi. W związku z tym, że sam w jakimś stopniu mieszczę się w kategoriach promotora/krytyka, to wyrażę teraz moją opinię. Po pierwsze, napisałem artykuł odnośnie Techniki Uwalniania (sprawdź tutaj), a także kiedyś prowadziłem i być może jeszcze będę prowadził warsztaty w tym aspekcie. We wszystkich przypadkach odwoływałem się jednak wyłącznie do pracy z emocjami, co w zasadzie łączy ją z przebadanymi naukowo uważnościowymi sposobami pracy[13]. Stąd też czuję się poniekąd usprawiedliwiony, bo byłem w stanie pojąć istotę narzędzia bez odwoływania się do duchowych kwestii. Nadmienię, że miałem propozycję wykładania całej koncepcji Hawkinsa, ale nigdy z niej nie skorzystałem, ponieważ nie czułem się na siłach, aby mówić o wyższych poziomach świadomości, a także wykorzystywać test kinezjologiczny publicznie. Co do pozostałych artykułów, które miały charakter popularyzatorsko-krytyczny, to nigdy nie przekreślałem myśli Hawkinsa i nie starałem się robić z siebie kogoś bardziej rozwiniętego duchowo, niż Doktor. Zawsze wskazywałem na jego inspirujący duchowy charakter i zachęcałem do zapoznawania się z jego dziełami (również powoływałem się na jego obserwacje w notkach niedotyczących bezpośrednio jego koncepcji). Moja krytyka dotyczyła po pierwsze w największym stopniu wykorzystania nauki do nadania wiarygodności Mapie Poziomów Świadomości. Znam podstawy filozoficzne i metodologiczne nauki, stąd też myślę, że spokojnie w tej materii mogę się wypowiedzieć bez przekłamania, co też zresztą zawsze robiłem. Po drugie, inne kwestie krytyczne, takie jakie pojawiły się w tej recenzji, dotyczą raczej analizy logicznej całej koncepcji. Czy moje analizy są spójne, zostawiam do oceny odbiorcom i odbiorczyniom. Jestem otwarty na to, że mogę się mylić, bo, jak wspomniałem, nie jestem osobą o wysokim poziomie świadomości i może prosta logika wcale nie być odpowiednim narzędziem do oceniania duchowości.
Przy okazji zapraszam do lektury artykułów o Hawkinsie, które wcześniej poczyniłem (linki do nich są też umieszczone wcześniej w tekście):
Jak (nie) radzić sobie z emocjami – Technika Uwalniania David R. Hawkinsa
Duchowe kalibracje Prawdy – recenzja książki „Prawda czy fałsz” Davida R. Hawkinsa
Zapraszam również ogólnie na mojego bloga, gdzie też w innych notkach można spotkać odwołania do koncepcji Hawkinsa ?
Podsumowanie
David R. Hawkins. Mój mąż, mój nauczyciel to publikacja z pewnością ważna dla wszystkich osób zainteresowanych koncepcją Hawkinsa. Daje nieco szerszy ogląd na tę myśl oraz na życie autora i jego żony. Co do odpowiedzi na pytanie, czy można być oświeconym i mieć relację, to po lekturze stwierdzam, że tak. Trzeba jednak mieć obok siebie partnera, który ogarnia sprawy duchowe, a także jest gotowy na niewątpliwie duże poświęcenie. Jak się jednak okazuje, taka relacja może być naprawdę udana dla obu stron.
W recenzji mogłem tylko ogólnie przedstawić to, co znajduje się w publikacji i być może, a raczej na pewno, coś interesującego pominąłem. O niektórych rzeczach nie pisałem świadomie, żeby nie referować treści książki, bo nie na tym polega recenzja (choćby o tym, dlaczego Hawkins się „wściekł” na książkę i film Sekret [14]). Na całe szczęście pełna treść książki spoczywa na kartkach oprawionych w ładną jasno-żółtą okładkę. Jeśli jesteś zainteresowany, to po prostu sięgnij po David R. Hawkins. Mój mąż, mój nauczyciel autorstwa Susan Hawkins.
Julian Strzałkowski, autor bloga https://julianstrzalkowski.wordpress.com/
DAVID R. HAWKINS. MÓJ MĄŻ, MÓJ NAUCZYCIEL
Susan Hawkins
Autorka opisuje życie z Davidem R. Hawkinsem, które dzieliła jako żona i najbliższa współpracownica. Książka jest przepełniona miłością i humorem. Pisze m.in.: „Wiele osób zachowuje się inaczej w miejscach publicznych, a inaczej w domu, ale nie Dave. Był tym samym miłym, mądrym, zabawnym i kochającym człowiekiem, niezależnie od tego, czy był na scenie, czy w domu”.
[1] F. Grace: Wstęp. W: S. Hawkins: David R. Hawkins. Mój mąż, mój nauczyciel. Tłum. B. Pierga. Warszawa 2025, s. 20-21.
[2] S. Hawkins: David R. Hawkins. Mój mąż, mój nauczyciel. Tłum. B. Pierga. Warszawa 2025, s. 64
[3] Tamże, s. 67.
[4] Tamże, s 146.
[5] Tamże, s. 67.
[6] Tamże, s. 192.
[7] D. R. Hawkins: Przywracanie zdrowia. Tłum. K. Dumińska. Warszawa 2011, s. 57-59;
D. R. Hawkins: Technika uwalniania. Podręcznik rozwijania świadomości. Tłum. A. Rutkowska. Warszawa 2016, s. 354-355.
[8] D. R. Hawkins: Technika uwalniania… s. 363-366.
[9] Tamże, s. 349.
[10] S. Hawkins: David R. Hawkins…, s. 257-258.
[11] D. R. Hawkins: Siła czy moc. Ukryte determinanty ludzkiego zachowania. Tłum K. Dumińska. Warszawa 2016, s. 181.
[12] S. Hawkins: David R. Hawkins…, s. 253.
[13] Zob. S. Mckenzie, C. Hassed: Uważność. Tłum. P. Wojnakowska. Warszawa 2024.
[14] S. Hawkins: David R. Hawkins…, s. 202.