Dlaczego rodzice powinni być ważniejsi od kolegów? - recenzja książki "Więź"

Z każdej strony docierają do nas informacje o tym, że pogłębia się kryzys zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Zaburzenia odżywiania, okaleczenia, uzależnienia od wszelkiej elektroniki, depresje – w dzisiejszych czasach świat młodych ludzi jawi się przerażająco samotnie i smutno.

Jednocześnie wygląda na to, że konsumpcjonizm na tyle zawładnął umysłami nie tylko dzieci, ale też rodziców, że wszystkie te koszmarne doniesienia nikną w strumieniu kolorowej papki serwowanej przez mass media. Świat memów i Tik Toka nie udźwignie bardzo poważnych problemów, z jakimi tak naprawdę borykają się jego młodzi uczestnicy.

Wygląda na to, że dorośli zagubili się w swojej roli. Czy są dalej przewodnikami dla swoich potomków? Czy jedynie bumerami, których ciężko słuchać?

Temat ten porusza fantastyczna książka „Więź. Dlaczego rodzice powinni być ważniejsi od kolegów” autorstwa Gordona Neufelda i Gabora Mate. Dotyka wielu kwestii, z którymi rodzice muszą się mierzyć – braku autorytetu dla swojego dziecka, trudnościami w egzekwowaniu poleceń, kontestacją zasad.

A więc – co poszło nie tak? Dlaczego tracimy kontakt z naszymi dziećmi? Czym jest władza rodzicielska? W jakie pułapki mogą wpaść rodzice?

Świat dzieci – iluzja więzi

Wielu specjalistów przekonuje, że dziecko należy zacząć socjalizować tak szybko, jak to jest możliwe. A nawet, że to bycie przyjętym przez świat rówieśników tworzy w dziecku poczucie wartości, buduje moc sprawczości i samodzielności. Jednak autorzy „Więzi” przedstawiają ten temat z zupełnie innej perspektywy.

Dowodzą, że dziecko nie ma możliwości utworzenia prawdziwej więzi z rówieśnikami. Powodem jest choćby to, że są oni tak samo niedojrzali. Młodzi ludzie nie mogą dać sobie nawzajem poczucia bezpieczeństwa, bezwarunkowej akceptacji ani pozytywnego przewodnictwa. Nie jest w interesie rówieśników prowadzić swoich przyjaciół w kierunku wykorzystania w pełni swojego potencjału, odnalezienia pasji ani uczenie sumienności.

Czyli dzieci są sobie nawzajem niepotrzebne? Oczywiście, że nie! To, co mogą razem robić to bawić się ze sobą. Tyle. Za resztę odpowiedzialni są dorośli.

Dzieci nie mogą i nie muszą być dla siebie wsparciem w dorosłym rozumieniu. Jednak, jeśli zabraknie więzi z dorosłymi, takiego wsparcia dziecko zaczyna szukać, najbliżej jak się da – czyli wśród rówieśników.

Niebezpieczne dążenie do niezależności

Młody człowiek z założenia jest zagubiony, bo nie ma jeszcze punktów odniesienia, nie ma ukształtowanej tożsamości, jest zależny od ludzi na zewnątrz.

Jak przekonują Mate i Neufeld, dziecko musi czuć się od nas zależne, potrzebować nas i naszego przewodnictwa. Mieć kompas na rodzica, który dobrze mu życzy, chce go wspierać i pomagać w rozwoju. Taki opiekun budzi szacunek i przywiązanie. Dziecko chce dbać o więź z opiekuńczym dorosłym. Taką funkcję może też spełniać nauczyciel, wujek, przyjaciel rodziny.

Samodzielność pojawia się samoistnie, kiedy przychodzi na nią czas. Dziecko, które wychowywane było w bezpiecznej relacji z dorosłymi, nie będzie chciało w tej zależności trwać bez końca. A taki zarzut stawiany jest często rodzicom, którzy dążą do utrzymania z dzieckiem jak najdłużej silnej więzi.

Mocne trzymanie dziecka – rozumiem przez to interesowanie się jego sprawami, angażowanie w codzienne aktywności, troskę, ciepło – gwarantuje mu poczucie bezpieczeństwa i możliwość zaangażowania się w swój własny świat.

A chęć poznawania siebie samego, spontaniczna ciekawość (i co za tym idzie chęć do nauki), rozwój kreatywności i wyobraźni mogą pojawiać się, kiedy dziecko ma na nie wewnętrzną przestrzeń. Dzieje się to kiedy ma zaspokojoną potrzebę więzi.

Jeśli w tym miejscu pojawia się pustka, dziecko musi ją jakoś zaspokoić. I w przypadku braku opieki dorosłych zrobi to w najbardziej dostępny dla siebie sposób – znajdzie więzi na zewnątrz. Najprawdopodobniej będą to rówieśnicy. Jeśli to się nie powiedzie, dziecko poszuka wsparcia w innych dostępnych zapychaczach uwagi – grach komputerowych, social mediach itp.

Odbudowa więzi

Gabor Mate i Gordon Neufeld opisują szczegółowo cały proces odzyskiwania więzi z dzieckiem. Okazuje się, że jest to w wielu przypadkach możliwe. Czasami wymaga więcej czasu – szczególnie jeśli mowa o nastolatku. Jednak z młodszymi dziećmi proces ten może zajść dosyć szybko.

Nasze dzieci nas potrzebują. Znacznie bardziej niż smartfonów, tabletów, laptopów, gier komputerowych czy rówieśników, którzy spędzają czas w miałki i bezcelowy sposób. Zagubione dzieci wiedzą – tak jak wie to człowiek uzależniony od alkoholu albo jedzenia – że coś jest nie tak.

Może całym sobą pokazują coś innego – staja się krnąbrne, nie współpracują, są drażliwe, nie chcą się uczyć i zachowują się w sposób agresywny. To sprawia, że rodzic czuje się niechciany i niepotrzebny i również zaczyna się coraz bardziej oddalać.

Łatwo się wtedy wycofać z relacji, osądzić dziecko. Uznać, że jest problemem, który trzeba rozwiązać. Zacząć karać, krytykować, oceniać, izolować. Jednak wszystkie te ruchy pogłębiają rozłam w relacji pomiędzy opiekunami a dzieckiem. Jedyne, co możne poskutkować w takiej sytuacji to odzyskanie więzi z dzieckiem. Nawiązanie ponownego kontaktu, zaciekawienie dziecka. Jak to zrobić?

Więź wynika z miłości i przywiązania

Dziecko, które czuje się chciane, kochane, akceptowane, widziane, potrzebne, ważne, interesujące, wyczekiwane przez najbliższe sobie osoby nie ma powodu, żeby tę więź atakować.

Jednak cała praca leży w rękach rodziców. Cierpliwość, kontrola impulsów, rozsądek i kontakt z rzeczywistością mogą być nieodzowne w procesie odzyskiwania więzi z dzieckiem, które demonstruje, że tej więzi nie chce.

Łatwo jest kochać małe dziecko. Kiedy patrzy wielkimi oczami, wyciąga rączki, traktuje nas jak Boga. Reaguje śmiechem na nasze zaczepki, tuli się, kiedy tego potrzebuje. A potrzebuje często. Możemy czuć się potrzebni, ważni, kochani. Jednak rozwój dziecka to różne etapy. Każdy jest tak samo ważny i każdy daje grunt pod kolejny.

Czasami warto przypomnieć sobie, że kochamy swoje dzieci – szczególnie wtedy, kiedy jest nam ciężko w relacji z nimi. One też nas kochają, nie może być inaczej. Trzeba tylko na nowo odnaleźć drogę do siebie i pokazać, że chcemy z dzieckiem tę drogę wspólnie przejść. Oczywiście do czasu, aż naprawdę będzie mogło pójść przez życie samo.

Anna Szulc-Rudzińska - psycholog, psychoterapeutka 





WIĘŹ
Dlaczego rodzice powinni być ważniejsi od kolegów
Dr Gordon Neufeld, Dr Gabor Maté

Psycholog kliniczny oraz lekarz medycyny łączą siły, by zmierzyć się z jedną z najbardziej niezrozumiałych tendencji, która coraz silniej uwidacznia się wśród młodych pokoleń. Autorzy szukają odpowiedzi na trudne pytanie: dlaczego dzieci stawiają kolegów wyżej niż rodziców?

Książka powstała z radykalnym zamiarem przebudzenia naturalnych instynktów rodzicielskich w społeczeństwie. Jeśli misja tej książki się powiedzie, wywróci ona do góry nogami większość tego, co obecnie uważa się za racjonalne podejście do wychowania i kształcenia dzieci. Skupiliśmy się nie na tym, co rodzice powinni robić, ale kim powinni być dla swojego potomstwa. 

Powiązane posty

Udostępnij tę treść