Gerard Athias - Dziękuję wam moje choroby: To wy mnie obudziłyście!

Dr Gerard Athias – urodzony w 1957r w Tulonie jako astmatyk z egzemą  już od 5 roku życia chciał być lekarzem. Ukończywszy studia medyczne przez 10 lat praktykował we własnym gabinecie. Czuł się jednak wyjątkowo daleko od Hipokratesa i jego całościowej wizji człowieka. Początkowo stosując medycynę chińską zaczął zbliżać się do emocji swoich pacjentów. Najgłębszej zmiany w swojej praktyce dokonał po zapoznaniu się z Totalną Biologią. Uznając, że każdy pacjent i jego przypadek jest inny zrezygnował z członkostwa w Izbie Lekarskiej, aby nie być zobowiązany do posługiwania się wobec swoich pacjentów zunifikowanymi bezosobowymi  procedurami.  Wyleczył się z własnych chorób, pomógł tysiącom pacjentów.

 

„Ja, Gerard Athias, urodziłem się z egzemą i astmą.
Przy każdym zaostrzeniu świądu czułem się
oddzielony przez ból od dotyku matki. Potrzebowałem wielu lat
spędzonych na rozdzieraniu skóry szorstkimi ręcznikami,
zanim zdobyłem
świadomość, że skóra to miejsce,
które integruje pierwsze
wrażenie z obcowania z ludźmi.
Ta choroba izolowała mnie od kontaktu z innymi.
Chora skóra, chore płuca, to był mój start w życie

Ale dziękuję wam, moje choroby: to wy mnie obudziłyście!

Od piątego roku życia, ku wielkiemu zaskoczeniu nauczycielek, pragnąłem być lekarzem,
i z biegiem lat nie zmieniłem zdania. Nigdy nie chciałem być adwokatem czy strażakiem ani
nawet policjantem. Zawsze chciałem być doktorem.

Chciałem Przezwyciężyć Moje Choroby więc Zacząłem Studia Medyczne,
i wtedy Pojawił się Poważny Problem…

Lata studiów upływały a wraz z nimi ludzkie ciało było coraz bardziej dzielone
między działy medycyny: semiologię, kardiologię, gruczoły wydzielania wewnętrznego
z jednej strony,
mięśnie z drugiej, neurologię i psychiatrię.
Ginekologia była przedmiotem, na którym nigdy nawet nie
wspomniano ani o przyjemności, ani o pożądaniu
(a tymczasem miałem już
do czynienia z tym problemem).
Wszystko było utajone jak w średniowieczu,
jak w słynnym filmie Imię róży.

By uzyskać dyplom lekarza medycyny, musiałem przyswoić
zagadnienia całkowicie odarte z emocji.
Podczas trwających wieki
sesji egzaminacyjnych
byliśmy
systematycznie odpytywani z chorób,
które tylko nieliczni profesorowie medycyny zaobserwowali
raz w życiu.
Żądano od nas pisania godzinami wypracowań na temat „patologii”,
z którymi nigdy nie będziemy mieli do czynienia.

Gdy o poranku przechadzałem się zimnymi korytarzami marsylskich szpitali,

w których nawet odwiedzający wyglądali na chorych, i wchodziłem do
sali, by w końcu wykonywać swój zawód badając pacjenta,
w sali nie było nas więcej niż siedmioro, ośmioro.
Profesor objaśniał nam przypadek chorej, biednej pani
przyjętej do szpitala z powodu cukrzycy,
jakby chodziło o jakąś wielką teorię medyczną jej choroby.
Dorzucał również słowa wywołujące
poczucie winy i raniące tę „cukrzycową” babunię: „Mam nadzieję,
że przynajmniej nie jadła pani czekolady!”.
Biedaczka, którą czasem odwiedzały wnuki, rzeczywiście napoczynała z nimi
pudełko czekoladek, co według mnie było kilkoma chwilami miłości,
które nie mogły w żaden sposób zaszkodzić jej glikemii.
Byliśmy więc wyjątkowo daleko od Hipokratesa i jego całościowej wizji człowieka.

Czy początek mojej egzemy i astmy mógł być pochodzenia psychosomatycznego?
Psychosomatyka – Dlaczego nie?
Ale Mnie to już Nie Wystarczało.

Bardzo szybko, bo już od piątego roku studiów, zacząłem
zastępować innych, by być w kontakcie z chorymi.
Od zastępstwa do zastępstwa doszedłem aż do dyplomu, po
otrzymaniu którego zdecydowałem się, pełen obaw, otworzyć
swój pierwszy gabinet.

Podczas dziesięciu lat praktykowania medycyny ogólnej,
czystej i twardej alopatii (tj. opartej na założeniu, że „przeciwne należy leczyć
przeciwnym” np. w przypadku bólu
  – substancją przeciwbólową, uśmierzającą ból.
Większość z nas ma zwykle do czynienia z tego rodzaju terapią kiedy korzysta z pomocy lekarskiej),

przechodziłem okresy, kiedy nie czułem się zbyt dobrze w swojej profesji,
nie miałem z niej satysfakcji.

Odpowiadałem na potrzeby niektórych pacjentów,
ale nie byłem w zgodzie z samym sobą.
– Panie doktorze, maluch jest chory, potrzebuje antybiotyków.
Antybiotyki to panaceum na infekcje bakteryjne, podczas gdy nie mają one żadnego
działania na wirusy, ale nawet w przypadku chorób wirusowych pacjenci domagali się antybiotyków.
Jedni pacjenci prosili, inni domagali się.
– Chcę prześwietlenie! Niech mi pan wystawi skierowanie na komplet badań.
Jedyną rzeczą, która mobilizuje ludzi do tych zimnych, technologicznych zabiegów,
jest Strach.
Starać się jak najszybciej wyzdrowieć;
wyzdrowieć nie rozumiejąc, dlaczego byliśmy chorzy.

To już nie była moja droga.

W Końcu Dotarłem do Sedna Tych Chorób

Po odstąpieniu od alopatii, w końcu zacząłem nawiązywać kontakt
z innym światem medycznym.

Pracowałem wówczas bezpośrednio na emocjach według
medycyny chińskiej. Rozmawialiśmy o emocjach,
materii, organach, pięciu elementach i ta wiedza, przynajmniej
na początku, bardzo mocno do mnie przemawiała.

Następnie rozpoczęło się jednoczenie obydwu medycyn.
Mogłem dotknąć energie, poczuć je i zrozumieć
ich echo w ciele fizycznym.
TO JEDNAK WCIĄŻ MI NIE WYSTARCZAŁO.

Od spotkania do spotkania, od zrozumienia jedności istoty
do związku z fizjologią, słuchałem o tym, co zawsze wiedziałem
w głębi duszy. Jednostka miała wreszcie zostać połączona w całość
i być może pewnego dnia będę miał szansę leczyć inaczej.

Moje uderzenia serca, moje wdechy i wydechy były automatyczne.
Dzięki medycynie wiedziałem, że
funkcje krwi, hormonów i funkcje życiowe także były automatyczne.
Byłem zatem niczym automat. Ale kto w takim razie dowodził?
Ci, którzy szukają odpowiedzi na zewnątrz siebie, znajdują ją w swoich Bogach,
inni ufają przypadkowi,
a ja od zawsze szukałem odpowiedzi w sobie.
Połączyć świat duchowy i biologiczny.
Odnaleźć ten most, te połączenia…

Moją ostoją były myśli, ponieważ to ja decydowałem,
czy zaprzestanę, czy będę kontynuował rozważania. Byłem
panem swych decyzji. Jednak jeśli wszystko było we mnie
automatyczne, to być może również moje myśli? Prowadzony
niczym marionetka przez siatkę układu nerwowego pod hormonalnym,
elektrycznym i pochodzącym z układu krwionośnego
kierownictwem mojego mózgu.


To on sprawiał, że chodziłem,

pisałem, kochałem i że miałem odruchy przetrwania.
Pinokio, którym byłem, zablokowany, niczym w labiryncie, przez własne blokady.
I te strefy, do których nie miałem dostępu,
choć były one w pełni funkcjonalne z medycznego
punktu widzenia.

Czyżby mózg zarządzał wszystkimi moimi przekonaniami,
wszystkimi pragnieniami, wszystkimi fantazjami, wszystkimi
miłościami, wszystkimi radościami, wszystkimi bolączkami za
pomocą molekuł, biochemii? I stąd przesyłałby te składniki za
pomocą obwodów do ciała i myśli?

Mózg był moim komputerem. Prawdziwy komputer doskonały.
Jeśli jednak był idealny, dlaczego wysyłał mi choroby?
Czy komputer mógł się mylić?
I właśnie w tym momencie mojej refleksji, w momencie, gdy byłem gotowy usłyszeć,
spotkałem się z teoriami
głoszącymi, że Choroba jest doskonałym
rozwiązaniem biologicznym mózgu aby utrzymać nas przy życiu.

Właśnie w tym świecie biologii pragnąłbym, Drogi Czytelniku,
spotkać się z Tobą

Jasne, w świecie psychologii z powodu moich problemów byłem skazany
na cierpienie, ale jak to było w świecie biologicznym?
Odpowiedź doskonała!
Moja astma, egzema, depresja, wasze choroby, jakiekolwiek by one nie były?

Mechanizm doskonały!
Ale jeśli choroba to odpowiedź, wówczas, kto zadaje pytanie?

 
Byłem oczarowany Alchemikiem Paulo Coelho i jego osobistą
legendą, i poszukiwałem własnej. Czy jednak to tropienie było
rzeczywiście „moje”? Jaki lalkarz pociągał za sznurki? Kto zrobił
ze mnie lekarza, astmatyka, osobę z egzemą…?

Wszystko to było oczywiście moim celem ponieważ to przeżyłem.
Ale kto mnie o to prosił? Kto tego ode mnie wymagał?
Oczywiście łatwiejsze było stwierdzenie, że to ja chciałem tego wszystkiego; rozumiałem, że chęć bycia lekarzem była myślą,
która mogła należeć do mnie. Rozwód był również czymś, czego chciałem.

Jednak czy wszyscy moi pacjenci, czy my wszyscy, chcemy być chorzy?
Oczywiście, że nie!

Cholera, kto wymagał ode mnie tego wszystkiego…?!
Mój rodowód tego wymagał. Za pomocą krwi mózg przenosił całą swoją biologię.
Odpowiedź Znajdowała Się Właśnie Tu.
Moi rodzice, dziadkowie, cała genealogia domagała się ode mnie pójścia tą drogą.


Przypominam sobie swoje licealne lata. Ojciec, który

odniósł sukces w biznesie, pragnął, abym zrobił studia, które
pozwoliłyby mi go zastąpić. To była jego projekcja. Dlaczego go nie posłuchać?
Świadomy umysł nie znał odpowiedzi na to pytanie.
Odpowiedzi należało szukać w rodzinnej podświadomości.
Kolejny raz lektury przychodziły mi na odsiecz ułatwiając badania.

Okazywało się, że wszystko działo się pod wpływem
podświadomego Stresu Rodzinnego, a ja, niczym pajacyk,
realizowałem wszystkie prośby, wszystkie nakazy.
To wszystko stawało się moim celem życia.

Podświadoma pamięć rodziny została przekazana dziecku,
które zachowywało się przez całe swoje życie według nienazwanego,
podświadomego pragnienia rodziców.
Realizowało ono scenariusz życia całej sagi rodzinnej.

Co popchnęło Santiago w Alchemiku do wyruszenia
w poszukiwaniu swojej osobistej legendy? Był on skonstruowany tak jak ja.
Według mnie to nie była jego decyzja.
Do zrobienia tego popchnął go podświadomy nakaz rodziny.
Uświadomienie
sobie tego, pozwoliło mu na porzucenie przeznaczenia
określonego przez rodzinę i realizację swojej własnej historii.

Odtąd również ja miałem nią żyć.


Mózg jest sługą, nie panem.

Naucz się wydawać dobre rozkazy, znajdować dobre rozwiązania i daj kierownictwo temu,
co jest właściwe w Tobie, a
będziesz dobrze prowadzony.


- Dr Gerard Athias

 

Książki dr. Gerarda Athiasa wydane w języku polskim:
Programy rodzinne twoich chorób tom 1
Programy rodzinne twoich chorób tom 2
Programy rodzinne twoich chorób tom 3

Strona virgobooks.pl korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z ustawieniami przeglądarki internetowej. Polityka prywatności