Kto cię złości?

„Jestem zła, bo nie wróciłeś na czas” – to klasyczny przykład tego, w jaki sposób oddajemy komuś odpowiedzialność za nasze uczucia. Łączymy nasze uczucie z tym, co ktoś zrobił lub czego nie zrobił. Idzie za tym oczekiwanie, że ktoś zajmie się nami, pragnienie bycia widzianym, ważnym, branym pod uwagę. Fajnie, tylko że nasze uczucia nie są powodowane przez innych ludzi.

Przyczyną naszych uczuć są zaspokojone lub niezaspokojone potrzeby. To, że potrzebuję jasności, chcę dotrzymywania umów, kontaktu, bliskości. A więc: „Czuję złość, bo potrzebuję kontaktu”. Przyczyna zatem leży w nas. Odnosi się bezpośrednio do tego, co się w nas dzieje chwila po chwili. Jakie życie w nas teraz płynie? Zwróć uwagę, że innym razem żona mogłaby się ucieszyć ze spóźnienia męża (gdyby szykowała dla niego niespodziankę albo plotkowała z przyjaciółką, albo spała…).

O tej ważnej potrzebie przypomina nam bodziec, czyli wyzwalacz – trigger. Pochodzi z zewnątrz, jest związany z czyimś zachowaniem, słowem, gestem, z myślą, która przychodzi nam do głowy, gdy widzimy czyjeś zachowanie („On zawsze się spóźnia”, „Na niego nie można liczyć” lub „Nikt mnie nie bierze serio”). Bodziec nie jest przyczyną, on przywołuje myśl i w dość nieoczywisty sposób przypomina prawdziwą przyczynę.

Jaką myśl może przywołać?


Zwykle, gdy się złościmy, to myślimy: „On mnie nie szanuje”, „Atakuje mnie i muszę się bronić”, „Robi mi specjalnie, na złość, tak się nie powinno robić, przecież trzeba inaczej”, „Jak mógł, nie rozumiem” i tym podobne. Myśli nakręcają się jak spirala – od małych rzeczy (ktoś cię popchnął w kolejce, zajechał drogę) przechodzisz do „zawsze” i „wszystkich”, a na koniec do całego świata. Może nie zawsze, ale często tak się to nakręca.

Nad myślami mamy władzę, dlatego Porozumienie bez przemocy zaleca, by sprawdzać, co tak naprawdę czujemy i odklejać się od myśli. Zostawić te wszystkie „nigdy” i „zawsze” i sprawdzić, czy teraz bliżej mi do frustracji czy bezsilności, czy smutku, czy żalu…

Odzyskuję moc


Aby odzyskać sprawczość, odpowiedzialność, warto uświadomić sobie, że bodziec (pochodzący od męża, żony, dziecka, kierowcy itd.) jest tylko bodźcem, a to my sami jesteśmy odpowiedzialni za nasze uczucia. Pobądźmy chwilę z tymi uczuciami, pomyślmy, do jakich potrzeb nas prowadzą. Gdy uświadomimy sobie, jakie potrzeby stoją za naszymi uczuciami – możemy zatroszczyć się o ich zaspokojenie, a tym samym zwolnić z odpowiedzialności kogoś innego. Pamiętajmy, że tylko od nas zależy, co zrobimy z tą wiedzą – o tym, jakie potrzeby chcemy zaspokoić.

Mamy wiele możliwości. Możemy zrobić coś dla siebie sami lub poprosić kogoś o wsparcie. A jeśli nawet ten ktoś nie może nas w danej chwili wesprzeć, to możemy wymyślać kolejne możliwości.

Możemy powiedzieć sobie ze spokojem i ulgą: „Skoro się złoszczę, bo najbardziej potrzebuję teraz kontaktu, to mogę zaspokoić tę potrzebę inaczej. Zadzwonię do siostry, czekając na męża, i pogadamy sobie. Ciekawe, co tam u niej”. Być może to wystarczy, by moc była po naszej stronie, a gdy mąż wróci – będziemy mieć dla niego otwarte serce i z ciekawością, a nie wyrzutem, dowiemy się, co wydarzyło się w pracy i dlaczego jest później, niż planował.

 

Fragment książki Emilii Kulpy-Nowak „JAK BUDOWAĆ RELACJĘ Z DZIECKIEM. Droga do porozumienia bez przemocy”.

 

JAK BUDOWAĆ RELACJĘ Z DZIECKIEM
Droga do porozumienia bez przemocy
Emilia Kulpa-Nowak

Ta książka nie mówi o tym, jak być dobrym rodzicem, ale raczej jak iść własną, dobrą drogą. Jak obrać właściwy dla siebie kierunek. Dla mnie właściwy oznacza, że budujemy z dzieckiem relację, taką w której rodzic jest przewodnikiem, a nie dyktatorem; przywódcą a nie dowódcą. Relację, w której dziecko jest ważne, ale nie najważniejsze. W której mamy równowagę. W której szukamy autentyczności i szacunku. W obie strony. W której dziecko czuje się bezpieczne i wie, że ma znaczenie.


 

Udostępnij tę treść