Lęk o przyszłość. Dlaczego boimy się tego czego nie znamy? - recenzja książki

„Gdy zdasz sobie sprawę, że jesteś autorem własnych problemów, nie będziesz już więcej szukał winowajcy poza sobą”.

Cytat Genduna Rinpoche otwiera jeden z rozdziałów  książki „W obliczu przyszłości” psychoterapeuty Richarda Stieglera. O zagrożeniach dla naszej planety związanych z ocieplającym się klimatem napisano już wiele książek i raportów naukowych. Po raz pierwszy jednak ktoś pokusił się o „raport” ze stanu naszych emocji i naszej psychiki. Lęk o przyszłość życia na Ziemi ma bowiem swoje odzwierciedlenie w coraz większej ilości depresji, podrażnionego systemu nerwowego i ogólnym stanie napięcia wielu mieszkańców naszej planety. Stiegler przeprowadza nas przez różne przyczyny obecnego efektu cieplarnianego, wskazując jednak wyraźnie, że uczyniliśmy to sobie sami. A skoro jesteśmy przyczyną obecnych problemów możemy być też „przyczyną” ich zakończenia. 

Piszę ten tekst w momencie kryzysu na polsko-białoruskiej granicy. Setki uchodźców uwięzionych w politycznych przepychankach , w listopadowym zimnie, nie może zrobić ani kroku do przodu – do lepszego życia, ani kroku do tyłu- do powrotu do swoich krajów. Rada Klimatu Ziemi prognozuje, że w 2050 roku będziemy ich mieli w Europie  dziesiątki tysięcy i to nie z powodów politycznych, ale z powodu rejonów, które przestaną nadawać się do życia. Dostęp do wody pitnej i żywności stanie się dla milionów ludzi niemożliwy do zaspokojenia. Stiegler pisze wręcz o załamaniu się systemów politycznych i socjalnych. To zaledwie za 28 lat…..

A co ja tu w ogóle mogę zdziałać?

Tymczasem nawet pandemia nie zmieniła naszych nawyków. Nadal  większość Polaków lata na krótkie czterodniowe eskapady do Paryża, Lizbony czy niedalekiej Brukseli na zakupy albo krótkie odwiedziny u znajomych. Nadal wcinamy mięso , kupujemy nowe ubrania choć szafa pęka w szwach, lejemy bezmyślnie wodę z kranu myjąc zęby lub korzystając z wanny, rzucamy się na black friday, cyber monday itp. pomnażając dobytek o setki niepotrzebnych rzeczy. 

Wielu moich znajomych narzeka, że rząd nic nie robi z zaprzestaniem wydobycia węgla lub ograniczeniem smogu w miastach, ale na zwróconą im uwagę o nadmierne spożywanie mięsa mówią: ja osobiście nic nie mogę, a taka mała ilość jaką jemy w domu nie zmieni efektu cieplarnianego!!!!!

Stiegler pisze, że uznajemy  siebie za  ofiary okoliczności i czujemy się z tego powodu bezradni. Przerzucamy winę na szefów, którzy każą nam siedzieć po godzinach, sąsiadów, którzy wycinają drzewa, farmację produkującą sztuczne leki odsuwając odpowiedzialność za to, że naszym codziennym postępowaniem przyczyniamy się do powolnego, zbiorowego samobójstwa. „ Co mogę poradzić, że wymiera tak wiele gatunków zwierząt i roślin? Czy nie jest naiwnością wierzyć, że swoim małym wkładem mogę zmienić dynamikę zmian klimatycznych? Jakie ma znaczenie, że zrezygnuję z lotu samolotem na wakacje?”. Stiegler zwraca uwagę, że z taką argumentacją spotyka się codziennie, ale natychmiast ripostuje: „ Aby zapobiec katastrofie klimatycznej , zmianie muszą ulec struktury globalne. Jak jednak możemy opowiadać się za strukturalnymi zmianami na poziomie społecznym , jeśli sami nadal żyjemy ponad stan i naruszamy godność życia? Jak możemy domagać się zmiany dużych systemów, które nieustannie podsycają globalny pożar, skoro my sami nadal wzniecamy nasze małe pożary?”

Czy możemy się zmienić?

Jako terapeuta z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem Stiegler zachęca nas do refleksji poprzez pytania. Na końcu każdego rozdziału znajduje się lista pytań do samodzielnej pracy. Przyznam, że kilka z nich wprawiło mnie w zakłopotanie i sprowokowało do dyskusji ze znajomymi , na przykład:  czy postrzegam siebie jako ofiarę czy sprawcę zmian klimatycznych?  Dzięki pytaniom dostajemy konkretną terapeutyczną pracę do wykonania. Zmusza nas to do szczerego wejścia „ w siebie” i choćby w domowym zaciszu przyznania się co JA konkretnie robię? Czy jestem jedynie narzekającą ofiarą, która być może nawet chodzi na manifestacje w obronie planety, ale obwiniam innych, czy też zdaję sobie sprawę, że swoim nawykowym postępowaniem również przyczyniam się do katastrofy ekologicznej.  Bardzo ciekawym pomysłem jest też propozycja warsztatu , którą autor zawarł w końcowej części książki. Jest to bardzo dokładna struktura jednodniowych zajęć , które z powodzeniem mogą być przeprowadzone dla lokalnej społeczności, firmy czy szkoły w celu uświadomienia uczestnikom jak bardzo każdy z nas znajduje się w matni nawyków. 

Szczęście prostoty

No właśnie. O nawykach pisałam już wiele razy przy okazji innych recenzji. To one gubią nasze zdrowie, nasze zachowanie, nasze relacje.  Stiegler jako terapeuta podchodzi do nawyków niszczących planetę z wielką wyrozumiałością dla człowieka, który przez wieki pracował na to aby ułatwić sobie życie. Problem polega na tym, że gdzieś po drodze prawdziwe potrzeby zamieniły się w nadmiar konsumpcyjny, z którego bardzo trudno nam teraz zrezygnować. „Pragniemy relaksu. Czy naprawdę potrzebujemy do tego nowych i jeszcze większych kompleksów spa, kąpieli odprężających i specjalnych leżaków? Lubimy ruch. Ale czy potrzebujemy do tego wyszukanych dyscyplin sportowych z całym ich specjalistycznym wyposażeniem? Uwielbiamy i potrzebujemy kontaktu z ludźmi. Czy naprawdę wierzymy , że ilość kontaktów przez WhatsApp może zastąpić nam serdeczne przytulenie?” „ Wyobraźmy sobie, jakby to było, gdybyśmy, kiedy pojawia się w nas potrzeba relaksu, zamiast jechać wiele kilometrów do jakiegoś spa, gdzie oferowane zabiegi pochłaniają tak dużo energii, poszli na spacer do pobliskiego lasu albo położyli się w słońcu na łące i zrelaksowali w ten sposób.”

Stiegler dotyka tu  wielu aspektów naszego dążenia do szczęścia. Szukamy gdzieś daleko tego co jest całkiem blisko. Czujemy się smutni, choruje nasza dusza, doświadczamy depresji i na to wszystko szukamy rozwiązania w nadmiernej konsumpcji przyczyniając się jedynie do powiększenia naszego lęku. Doprowadziliśmy sami do tego, że w tej chwili lęk o przyszłość jest kolejnym tematem poruszanym w zaciszu gabinetów terapeutycznych. 

Miłość i inteligencja

Ostatnie rozdziały książki autor poświęca ogromnej sile ludzkiego współczucia dla siebie, dla zwierząt, roślin, innych ludzi. Duchowość jest kluczem do ratunku zarówno dla naszej dalszej egzystencji fizycznej, ale również do leczenia naszych lęków związanych z globalnym ociepleniem i tym co może przynieść przyszłość. Problem polega na tym, że musimy się jako ludzkość porządnie przestraszyć aby wyjść z egocentryzmu , z poczucia „ ja sam nic nie mogę”. Na razie ciągle nie rozumiemy , że zegar tyka…. Stiegler wierzy w głęboką bezwarunkową miłość, z której ma wziąć się szansa dla naszych dzieci i wnuków. Ja osobiście ciągle wierzę w naszą inteligencję. W końcu to ona zaprowadziła nas na skraj przepaści. W takim razie i ona może nas stąd wyprowadzić. 

Joanna Delbar
coach i trenerka zarządzania stresem, autorka bloga: www.zarzadzaniestresem.pl






W OBLICZU PRZYSZŁOŚCI
Jak radzić sobie z kryzysem egzystencjalnym wobec zagrożeń klimatycznych

Richard Stiegler

Zmiany klimatu odbierane są jako sunące w naszym kierunku groźne niebezpieczeństwo. W przestrzeni publicznej mówi się głównie o zewnętrznych aspektach tematu, np. co jest ich przyczyną i jak je spowolnić. Nie mówi się jednak o kryzysie egzystencjalnym, jaki odczuwają ludzie w obliczu tego zagrożenia. Co dzieje się z naszą psychiką? Jak możemy oswoić się z taką zmianą? Autor szczegółowo omawia te zagadnienia i przekonuje, że przepracowanie tematu zmiany klimatycznej na poziomie duszy to warunek konieczny, byśmy przestali czuć się ofiarami okoliczności i mogli znaleźć własną odpowiedź na wyzwania, przed jakimi stawia nas przyszłość.

Udostępnij tę treść