Mistyczny luz Allana Wattsa - recenzja książki Poza umysłem

Życie na autopilocie jest płaskie i nudne. Przynajmniej dla części z nas. Ale podróż, w jaką wybieramy się w momencie narodzin, może przebiegać na różne sposoby.

A gdyby założyć, że dostajemy życie – następne rozdanie z naszej talii istnienia, by po raz kolejny doświadczać i rozwijać świadomość? Że nie jesteśmy tu w zasadzie po nic innego? Że większość spraw, którym teraz ze śmiertelną powagą dajemy uwagę, w skali istnienia jest żartem?

Alan Watts – filozof, pisarz, teolog przyczynił się do rozwoju myśli wschodu w naszym zachodnim świecie, przede wszystkim myśli Zen. Dlaczego według Wattsa warto zajmować się duchowością? Żeby mieć tu na Ziemi lepsza zabawę!

Lepszą – bo świadomą.

Czym jesteśmy?

To, co myślimy, że jest nami to jedynie Ego. Ten termin przysparza trochę problemów, bo jest czym innym w świecie duchowości, a zupełnie czym innym w świecie psychoterapii.

O co chodzi z Ego? W rozumieniu Wattsa, Ego to jedynie nasz interface na obecne życie. Dzięki niemu wiemy – jak się nazywamy, odróżniamy siebie od innych, tworzymy tożsamość, ale nie jest niczym więcej. Nie jest tym, co często nazywane jest duszą, jaźnią, świadomością. 

Według Wattsa i wielu szkół duchowych – tak naprawdę nawet nie istnieje żadne jednostkowe Ja. Jest jedna Jaźń a to, że ucieleśnia się poprzez istnienie różnych istot, to jej droga do poznania i rozwoju. A zatem – kim jesteśmy? Przecież każdy z nas wie, że jest, ma ciało, czuje, żyje i umiera.

Każdy z nas jest okiem świadomości. Jedni, która rozwija się dzięki naszym wszystkim doświadczeniom. W tym sensie nie ma żadnego osobistego Ja. Jest Ego, które rości sobie prawo do swojej wyjątkowości, ale na głębszym poziomie nie istnieje. Bo po śmierci ciała nie pozostaje po nim nic. Natomiast świadomość, dzięki kolejnym inkarnacjom, dostaje kolejne możliwości poznania.

Na kogo pracujesz?

Po co tu jesteśmy? To jedno z moich ulubionych pytań. Każdy odpowie na nie po swojemu. Jeśli uznamy, że jesteśmy tym, co Ego uznaje za ja – jesteśmy tu po to, żeby to ego zaspokoić. Dla każdego będzie to zatem inny cel – posiadanie rodziny, sukces materialny, zaangażowanie w naukę.

Nie ma w tym nic złego. Jest to po prostu cel ograniczony do potrzeb chwili. Bo jesteśmy tu przez chwilę.

Jeśli chcemy doświadczyć istnienia jako takiego – warto zacząć interesować się wszystkim, o czym piszą święte księgi, mistycy i nauczyciele duchowi. Może się okazać, że cel stanie się mniej osobisty, choć do końca nigdy nie przestanie być intymny.

Jaki płynie z tego wniosek? Możemy nie traktować życia aż tak poważnie, co nie odbiera mu jego doniosłości.

Po prostu bądź!

Tak zwane przebudzenie kieruje nas w stronę odkrycia, że wszystko, z czym utożsamiamy się jest iluzją. Że to, co nazywamy sobą jest zlepkiem przekonań, emocji, oczekiwań i przyjętych pseudo-prawd. Uznanie, że jestem okiem dla czegoś większego, że jestem jednym i tym samym z każdą inną istotą na Ziemi jest problematyczne wyłącznie dla Ego.

Czy to oznacza, że osoba „uduchowiona” ma zasiąść na kamieniu w kwiecie lotosu i zastygnąć w wiecznym byciu? W rozumieniu Wattsa – absolutne nie! Ma po prostu doświadczać tego, co jest do doświadczenia. A jest to bardziej przystępne, kiedy jest choć trochę świadome. Praktyki duchowe przyjmują różne formy. Również Zen ma różne odsłony. Nie wiem, czy istnieje na tym świecie człowiek, który wie, która droga jest tą jedyną. Pewnie taka po prostu nie istnieje.

Dla każdego z nas jest miejsce i ścieżka, którą możemy podążać, żeby znaleźć swój wymiar duchowości. Alan Watts zaprasza do dosyć wyluzowanego mistycyzmu, za co jestem mu ogromnie wdzięczna.

Anna Szulc-Rudzińska - psycholog, psychoterapeutka




POZA UMYSŁEM 
Alan Watts

Czym jesteśmy – skórzanym workiem na „ja” czy zawieszonym w czasoprzestrzeni splotem zdarzeń? Stwarzamy siebie samych, czy sami jesteśmy stwarzani? Jaka jest nasza autonomia w sieci kosmicznych współzależności? Czy nasze pragnienie niezależności daje nam więcej czy mniej wolności? Skąd biorą się nasze lęki związane z przemijaniem i nicością? I jak możemy sobie z nimi radzić?








Udostępnij tę treść