Poświęcanie się nie uświęca! (nawet w Boże Narodzenie...) - recenzja książki

Bycie mamą „to nie rurki z kremem”. A czasami rurki z kremem, ale wyłącznie dla dziecka. Mama musi obejść się smakiem, bo ma tyle do zrobienia, przemyślenia, ogarnięcia, że nie w głowie jej przyjemności. Codzienne rytuały zajmują tyle życiowej przestrzeni, że nie wystarcza czasu na to, żeby pamiętać o sobie.

Częściowo jest to po prostu fakt – jako dorośli ludzie bierzemy na siebie różne obowiązki. Jednym z nich jest założenie rodziny i dbanie o to, żeby osobom od nas zależnym żyło się dobrze. Odpowiedzialny rodzic myśli o dobru swoich dzieci, dba o ich potrzeby i możliwości rozwoju.

A co z tymi rurkami? Czy nam również się należą? Czy podjęcie odpowiedzialności za życie drugiego człowieka oznacza, że nam zostały już tylko kanapki łapane w biegu i zimna kawa?

Między innymi na to pytanie odpowiada Karolina Staszak — autorka książki „Też jestem mamą”. Opisuje swoje doświadczenia i życiowe pułapki z perspektywy mamy trójki dzieci. Ja czytając tę książkę, jedynie kręciłam głową i wzdychałam. Jakie to ludzkie móc się przyznać, że zagoniłyśmy się w kozi róg oczekiwań i presji. Czy istnieje droga powrotna? Oczywiście!

Rodzinne przekonania – czy to ja tego chcę?

Przede wszystkim trzeba zrobić pierwszy krok i rozpoznać, że choć nie wszystko, to dużo jest w naszych własnych rękach. To, co mamy zawsze, to możliwość obserwowania swoich zachowań, reakcji i wyciąganie wniosków.

Okres Bożego Narodzenia to świetny sprawdzian! W jakim stopniu jesteśmy typem matki-ogarniaczki, a w jakim możemy nawet w czasie wyjątkowo rodzinnym pamiętać o tym, że jesteśmy człowiekiem, który również potrzebuje odpocząć, zjeść kawałek makowca albo poszwendać się po domu w piżamie do dwunastej. Czy cieszę się na wspólny czas? Czy też odczuwam narastający stres związany z niepisanym obowiązkiem poświęcenia kilku dni życia na zaspokojenie potrzeb wielu ludzi? Poczynając od własnych rodziców, na dzieciach kończąc?

Jakie niosę przekonania dotyczące roli bycia mamą? Jak matkują kobiety w moim domu? Mama, babcie, ciocie. Jakie są mity rodzinne, zwyczaje, „świętości”? Do jakiej atmosfery świątecznej jestem przyzwyczajona? Serdecznej wolności? Radości ze spotkania? Nerwowej krzątaniny, nadmiaru jedzenia, sztucznych uśmiechów? Może odgrywam jakiś cudzy, już niepotrzebny scenariusz?

A jakie są moje przekonania?

Warto zrobić podróż w czasie i poczuć, jaką reakcję w ciele wywołują we mnie dawne wspomnienia. Czy rozluźniam się na myśl o wspólnym gotowaniu? (tak też bywa!) – to wspaniale – co powodowało, że to jest dobre wspomnienie? Czy chodzi o wspólne rozmowy? Zapach w domu? Uśmiech? Wolne tempo działania? Co powodowało, że mój rodzinny dom stał się ważnym punktem odniesienia? Jak chcę (a nie muszę) przenieść te wartości do własnej rodziny?

Zdarza się, niestety równie często, że wspomnienia powodują negatywne reakcje. Napięcie mięśni, nieprzyjemne doznania w brzuchu, irytację. Co na to wpływało? Co powodowało, że wspólny czas stawał się nieznośny? Popędzanie? Śmiertelna powaga przy strojeniu choinki? Drobiazgowość? Hipokryzja? Przymus? Czy w jakiś sposób to kontynuuję?

Własna droga

Swoje życie możemy przeżyć automatycznie albo po swojemu. Być kobietą – matką – pracownikiem – żoną – przyjaciółką świadomie i na własnych warunkach.

Nie chodzi o to, żeby w związku z tym robić odwrotnie niż nasze matki. Bycie w opozycji do tradycji rodzinnej tak naprawdę tylko utrwala i usztywnia stare schematy. Spycha je na margines widzenia, co nie oznacza, że nie są już aktywne. Chodzi o to, żeby znaleźć swój własny sposób na życie. Tak w Boże Narodzenie, jak w każdy inny dzień w roku. Zobaczyć, jaką rodzinę chcę tworzyć, jak reagują moje dzieci. W jakiej kondycji jest moje małżeństwo.

Czy wolę barszcz grzybowy, czy z buraków? A może pomidorówkę? A może wcale to nie jest ważne, bo tak naprawdę najbardziej cenię sobie spokój, planszówki i gorącą czekoladę?

Przełamanie schematów rodzinnych często wymaga odwagi. Jeśli lojalność rodowa wymaga dostosowywania się, posłuszeństwa, męczennictwa, replikowania cudzych wartości – to pierwszy krok do większej autonomii może wymagać czasu. A z drugiej strony – od czegoś trzeba zacząć.

Dobrym rozwiązaniem jest zobaczyć, jak to zrobili inni. Książka „Też jestem mamą” nie daje rad jak mieć idealną rodzinę. Wręcz przeciwnie – pokazuje, że właśnie konfrontacja z tym, co nie jest idealne, daje możliwość zmiany. Karolina Staszak nie pudruje macierzyństwa, a dzieli się trudnymi chwilami i podpowiada, jak poszukać własnych rozwiązań.

Pamiętaj, że jesteś cały czas obserwowana...

Pół żartem, pół serio – jednak wydaje mi się to ważne. Każdego dnia podejmujemy decyzję, czemu chcę dawać uwagę, nadawać wartość, co jest moim celem. Codziennie możemy też zmienić ten kierunek, zaktualizować dane. Zauważyć – czy jestem zadowolona z tego, jak żyję? Czy atmosfera w moim domu sprawia, że czuję się wzmocniona? Czy widzę siebie w takim trybie za pięć lat? Jak się będę wtedy czuła?

Dzieci rosną i stają się bardziej samodzielne. Ale jedno jest pewne – chcą tego, czy nie ale cały czas nas obserwują. I to właśnie z tych obserwacji, połączonych ze stanem emocjonalnym, jaki im towarzyszy, namalują sobie obraz świata. Kim jestem, na czym polegają relacje, czy życie to udręka, czy okazja do rozwoju i zmiany?

Jeśli zakopiemy się w poświęcaniu innym, pchaniu spraw, powadze sytuacji, to z tego będą również żyły nasze dzieci. Warto sobie o tym przypomnieć, zanim zrobimy listę obowiązków świątecznych. Pomiędzy sprzątaniem, zakupami i siekaniem kapusty uwzględnić – czego potrzebujemy jako rodzina, czego ja potrzebuje jako człowiek (może siekania kapusty!) i czy przypadkiem to wszystko nie jest łatwiejsze, niż się wydaje?

Anna Szulc-Rudzińska – psycholog, psychoterapeutka




TEŻ JESTEM MAMĄ
Karolina Staszak

Książka o matkowaniu bez lukru i cukru za to z całym wszechświatem miłości.

Autorka zaprasza zwłaszcza czytelniczki do przygody, w której główną bohaterką jest MAMA. Opowiada o blaskach i cieniach macierzyństwa. Wspomina swoje zatracenie się jako matka, ale także odnalezienie swojego JA.

Bycie mamą malutkiego dziecka, to bycie kimś na kształt boga względem istoty, która całkowicie zależy od swej rodzicielki. To często wywrócenie dotychczasowego świata do góry nogami. Jak przetrwać w roli matki? Jak nie oszaleć, wykonując tę najcięższą i najwspanialszą pracę na świecie? 











Powiązane posty

Udostępnij tę treść