Przebudzenie z... duchowości

– Dużo o tym myślałam. Ostatnio nie sypiałam zbyt dobrze – śmieje się bez oznak radości. – To naprawdę mąci mi w głowie. 

To znaczy, myślę o sobie jako o kimś, kto jest na duchowej ścieżce. Uważam, że jestem osobą duchową. Angażuję się w te wszystkie duchowe sprawy. Uprawiam jogę, medytuję, jestem wegetarianką i okazuję współczucie. Łapię pająki i wypuszczam na zewnątrz, zamiast je zabijać. Czytam te wszystkie książki, uczęszczam na wszystkie wykłady. Na ścianach zawiesiłam mandale i wizerunki świętych. Wysyłam pieniądze na wsparcie małej dziewczynki z Paragwaju, a może z Urugwaju, choć nie jestem do końca pewna, czy faktycznie istnieje jakaś mała dziewczynka. A kiedy się tak nad tym zastanawiam, myślę, że robię to wszystko, ponieważ chcę być dobrym człowiekiem, chcę być uduchowiona i kochająca, otwarta i współczująca, ale także dlatego, że kroczę określoną ścieżką i zawsze zakładałam, że prowadzi ona do oświecenia, wolności od narzuconych ograniczeń i całej reszty… i… i…  

– Oddychaj. 

Oddycha.

 – Wszystko to bzdury, prawda? (…) Siedzę w tym całym duchowym gównie od piętnastu lat. Uczestniczyłam w darszanie i satsangu ze wszystkimi tymi wielkimi osobistościami, do licha, przeprowadziłam wywiady z większością z nich. Kim ich to czyni? Kim mnie to czyni? To jest jak jakiś chory żart. 

Tak jak powiedziałeś, spędziłam życie na przebieraniu nogami w miejscu, bo wszyscy tak robili, a ja nigdy tego nie kwestionowałam. Ale teraz poddaję to w wątpliwość i myślę, że jeśli dalej będę podążać w tym kierunku, skończę, oczekując na śmierć, w stanie nie lepszym niż te wszystkie spotkane przeze mnie pająki, z których wycisnęłabym ich gówniane życie! 

Nie reaguję. To ważne, aby dała się teraz temu ponieść. Wyraźnie widać, że przestawia się na nowy poziom świadomości i jedyny sposób, w jaki mogę jej pomóc, to nie przeszkadzać. To jest to – Pierwszy Krok. Nie chodzi o to, aby uświadomić sobie, czym on jest, ale czym nie jest. To wielkie rozczarowanie. Oświecenie wciąż jest jeszcze bardzo daleko, ale proces właśnie się rozpoczyna – już się zaczął. Za kilka lat zapytam ją, jak tam oświecenie, a ona odpowie: „Świetnie, dziękuję. Naprawdę mi się podoba. A u ciebie?”. To jednak odległa przyszłość.

 – „Oświecony” nie wydaje się wręcz właściwym słowem. Patrzę na ciebie i mam wrażenie, jakbyś był… prawdziwy… w pełni urzeczywistniony… nie wiem… nie jesteś… nie wiem. Doznałeś przebudzenia, a ja nigdy wcześniej nie widziałam przebudzonej osoby! A czym są ci inni faceci? Nie można nawet znaleźć podobieństw. Są niczym rozkoszne króliczki i pijani miłością, którzy odurzają się boskością, energią kundalini lub tym, co ma związek z byciem guru. Wszystko to dotyczy świadomości, ale tak naprawdę nie chodzi tu o świadomość, prawda? 

Do diabła, doświadczyłam jedności świadomości i było to doznanie przyprawiające o totalny zawrót głowy. Zawsze uważałam, że stanowi ono cel mojej duchowej ścieżki, ale… to tak jak wtedy, gdy ktoś nazywa religię opium dla mas… tak właśnie wyglądają te wszystkie duchowe sprawy, tyle że w zwiększonych dawkach, czy coś w tym rodzaju… 

To przypomina jakiś wielki spisek zaplanowany, aby utrzymywać ludzi tam, gdzie są, przekonując ich, że dokądś zmierzają, gdy w rzeczywistości, tak jak powiedziałeś, dryfują, przebierają nogami w miejscu, udają. I nikt nie zdaje sobie sprawy, że to spisek, prawda? 

Chodzi mi o to, że jestem newage’ową dziennikarką! Zajmuję się tym przez całe dorosłe życie i nigdy nie wiedziałam… Nigdy nie zamierzałam nikogo oszukiwać… Myślałam, że biegnę z dala od stada… To jakiś żart! Cały czas dotrzymywałam mu kroku.

Fragment książki Jeda McKenny „DUCHOWE OŚWIECENIE”.



DUCHOWE OŚWIECENIE
Cholernie osobliwe

Jed McKenna

Wielu ludzi spędza lata na medytacji i praktyce duchowej bez osiągnięcia pełnego przebudzenia. Uważają, iż to dlatego, że nie przekroczyli jeszcze linii mety, ale prawdziwym powodem jest to, że wciąż nie przekroczyli linii startu... Pierwsza część trylogii Jeda McKenny to lektura obowiązkowa dla każdego, kto podąża duchową ścieżką. Jest trochę jak manifest, trochę, jak instrukcja. Wyjaśnia, dlaczego porażka wydaje się być regułą w poszukiwaniu oświecenia i jak można tę regułę złamać. Autor mówi o oświeceniu czasem w humorystyczny, a niekiedy szokujący sposób i bezkompromisowo rozwiewa najczęstsze iluzje zaawansowanych adeptów rozwoju osobistego. 

Udostępnij tę treść