Słowa mają znaczenie

matka z dzieckiem rozmawiajaSłowa są powiązane ze sposobem myślenia. Mogą nas zniewalać lub wyzwalać. Mogą wspierać budowanie relacji oraz osobistej wolności albo zabierać nam moc i sprawczość. W naszym życiu i życiu naszych dzieci. Poniżej pięć słów, które wzbudzają moją czujność.





Musisz

Musisz – im więcej mam niezależności i wolności w swoim życiu, tym mniej muszę. Słowo „musisz” odbiera mi dwie rzeczy: jedną z nich jest świadomość wyboru (i własny wybór) – bo robię rzeczy bez zastanowienia, bezrefleksyjnie, nieuważnie. Drugą – prawda. Bo jeśli coś „muszę”, to zazwyczaj jest to oparte na przekonaniu, a przekonanie to autopilot, w dodatku bardzo często nie mój, tylko przekazany mi przez rodziców lub szkołę. Widać to w wielu sytuacjach, np.: „musisz ciężko pracować, żeby mieć na chleb” – a przecież niektórzy pracują ciężko, a inni – nie. „Musisz skończyć studia, żeby mieć dobrą pracę” – znamy wiele przypadków, które pokazują, że to może wyglądać odwrotnie. Przekonania zakotwiczają nas w jakimś stanie, w którym mamy mało wyboru. Zazwyczaj też o nas dbają, dając nam bezpieczeństwo i przynależność.

Coraz częściej mówię, że czegoś chcę lub coś wybieram, jednocześnie ważne dla mnie jest, by to nie była zmiana na poziomie językowym, ale w mojej postawie. Moje dzieci też rzadko słyszą ode mnie, że coś muszą – szukamy takich rozwiązań, których będą chciały.

Zasługujesz

Zasługujesz – kto decyduje o tym, że ktoś inny na coś zasługuje? To jest słowo, które ustawia nas w relacji nadrzędnej. Zasługiwanie jest głęboko zakorzenione w naszym systemie i jest wyrazem przemocy. Za tym słowem stoi też przekaz, że można nie zasługiwać, a więc można nie być dość dobrym. A stąd już blisko do poczucia wstydu i odrzucenia.

Wybieram widzenie ludzi i siebie w taki sposób, że zasługiwanie nie jest potrzebne. Każdy z nas ma zasoby i każdy z nas jest po prostu człowiekiem, możemy być w relacji, możemy działać, możemy odpoczywać – bez związku z zasługiwaniem, tylko zaspokajając swoje potrzeby.

Przez ciebie 

Przez ciebie – to wyrażenie odbiera nam nie tylko naszą sprawczość, ale też odpowiedzialność. Przerzuca ją na innych i oddaje im kontrolę nad naszymi uczuciami. Oczywiście pozornie, bo przecież druga osoba nie może sprawić, że jakoś się czujemy. W związku z tym, zaczyna odpowiadać za coś, na co nie ma wpływu. W efekcie my zostajemy z uczuciami, którymi się nie opiekujemy (nie wiemy, jakie potrzeby za nimi stoją, ale oczekujemy od kogoś, że się nami zaopiekuje), a ta druga osoba z osądzeniem winy lub z poczuciem winy. To dość powszechny sposób na to, by uzyskiwać coś od naszych dzieci.

Biorę odpowiedzialność za swoje uczucia i sprawdzam, do jakich potrzeb mnie one prowadzą. To moje potrzeby są przyczyną moich uczuć, a nie inni ludzie (i nie dzieci), dlatego staram się wejść w kontakt z potrzebami i je zaspokoić lub po prostu uświadomić sobie.

Powinien

Powinien – oczekiwania utrudniają nam nawiązanie relacji, stają między nami, a tą osobą, od której oczekujemy i mogą powodować napięcie, frustrację, rozczarowanie, zamiast kontaktu i zaufania. To słowo często kryje się za naszą złością, bo skoro powinien, a nie robi, to może jest to wymierzone przeciwko mnie? Powinności działają też podobnie jak „muszenia”, opierają się na często nieprawdziwych przekonaniach na temat tego, jak kto ma się zachowywać, co robić, ale nie są sprawdzane z osobami których dotyczą.

Zamiast powinności szukam mówienia o tym, co jest dla mnie ważne, proszę o to, na czym mi zależy, starając się szanować wolność i odmienne zdanie drugiego człowieka, także wtedy, gdy tym człowiekiem jest dziecko.

Jest

Jest – dlaczego się czepiam słowa „jest”? Bo określa w sposób statyczny rzeczy i ludzi, nie biorąc pod uwagę zmienności, odmiennego zdania. Zawiera w sobie element racji i szufladkuje. Chłopiec jest grzeczny – taki jest i już! Nie ma tu przestrzeni na dyskusję, na zmienność, na to, by poznać go bliżej. Słowo „jest” oddziela nas więc od ciekawości i może utrudniać wejście w bliższą relację.

Etykietowanie naszych dzieci może utrudniać im bycie sobą, rozwój ich własnej wartości, może oddalać je od ich potencjału. Staram się nazywać fakty i uczucia, a nie określać, jakie coś jest teraz i na wieczność.

Jest wiele słów, które mogą nam utrudniać bycie w kontakcie z drugim człowiekiem, szczególnie jeśli ten człowiek nie może wejść z nami w dyskusję, albo nie potrafi stanąć po swojej stronie. Dlatego unikam ich w trosce o siebie i swoją wolność, ale też w trosce o dzieci i ich poczucie bezpieczeństwa i zaufania.

A jakie słowa zatrzymują Ciebie?

Emilia Kulpa-Nowak - Jestem certyfikowaną trenerką NVC (Porozumienia bez Przemocy), coachem i mamą dwóch cudownych nauczycieli, którzy zaprowadzili mnie do niezwykłego świata komunikacji, emocji, potrzeb i porozumienia. Pomagam rodzicom, parom i każdemu, kto tego chce - wprowadzać do swojego życia więcej przestrzeni, porozumienia i jasności oraz budować relacje oparte na zaufaniu, współpracy i zrozumieniu. Robię to poprzez warsztaty, konsultacje indywidualne i kursy on-line m.in. na temat poczucia własnej wartości, złości, wstydu i rozwoju osobistego w zgodzie z ideą Porozumienia bez Przemocy. W moim kursie "Latawiec czy ptak?" wzięło udział już ponad 10 000 rodziców gotowych do wspierania swoich dzieci w rozwijaniu zdrowego poczucia własnej wartości. Tworzę platformę szkoleń NVCLab.pl - Laboratorium Porozumienia bez Przemocy oraz od ponad 3 lat szkolę i piszę dla wydawnictwa Virgo. 

 

 





 Dostępna jest już książka Emilii Kulpy-Nowak:

JAK BUDOWAĆ RELACJĘ Z DZIECKIEM?
Droga do porozumienia bez przemocy

Poznaj rodzicielstwo oparte na idei Porozumienia bez przemocy,
w którym rodzic jest przewodnikiem, a nie dyktatorem.
Książka mówi o tym, jak tworzyć relację, w której dziecko jest ważne,
ale nie najważniejsze. W której mamy równowagę.
W której szukamy autentyczności i szacunku. W obie strony.
W której dziecko czuje się bezpieczne i wie, że ma znaczenie.







 

Udostępnij tę treść