Zabij Buddę - Jed McKenna

Andrew twierdził, że nie tyle ma problem ze zrozumieniem buddyjskiej koncepcji braku przywiązania, ile z osiągnięciem tego stanu. To oczywiście doprowadziło do pozornego paradoksu pragnienia, aby być pozbawionym pragnień, co również jest pragnieniem i przypomina gonienie własnego ogona. Zamiast odciągnąć go od tego tematu, postanowiłem poględzić o tym przez chwilę i zobaczyć, jak zareaguje. Nie musiałem go zwodzić, jak niektóre osoby. Miał dość odwagi i inteligencji, aby zrozumieć, gdy coś mu się pokazuje.

 – Na kwestię braku przywiązania można spojrzeć z dwóch stron. Po pierwsze, w kontekście spokojnego i szczęśliwego życia. Po drugie, w odniesieniu do budzenia się z iluzji – chodzi, jak przypuszczam, o stan nirwany. Czy mam rację, sądząc, że buddyzm często ma na celu spokój, uwolnienie się od cierpienia, tego rodzaju rzeczy? Andrew potwierdził, że prowadzenie spełnionego i szczęśliwego życia stanowi bardzo ważny element buddyzmu, ale dodał również, że osiągnięcie oświecenia – nirwany – jest mu bliższe.

 – Ucieszy cię zatem wiadomość, że możesz zapomnieć o braku przywiązania – powiedziałem. – Stawiasz wszystko na głowie. Brak przywiązania nie jest kluczem do wyzwolenia, jest jego skutkiem ubocznym. Ta sprawa z przywiązaniem jest tylko symptomem rozleglejszej i ciekawszej przypadłości, która chronicznie nęka gorliwie poszukujących. Zresztą, według mnie, bardziej interesującej.

 – To powszechny błąd, który można znaleźć w różnych naukach i religiach na całym świecie – kontynuowałem. – Często mijają się z prawdą o sto osiemdziesiąt stopni. To przekonanie, że jeśli chcesz być podobny do Chrystusa, powinieneś postępować jak Chrystus – tak jakby naśladowanie było warunkiem przemiany. Jeśli chcesz być osobą oświeconą, analogicznie powinieneś postępować jak osoba oświecona. Kompletny nonsens, jednak zyskujący szerokie poparcie. Gdy zdołasz rozpoznać ten sofizmat, będziesz zdumiony, jak jest powszechny. 

Na przykład ja sam jestem oświecony i z łatwością przychodzi mi osiąganie stanu braku przywiązania. Wiem, co to jest i wiem, co przez niego rozumieją, ponieważ nabyłem tę umiejętność. Nie jestem do niej przywiązany. Nie kultywuję tego. Tak naprawdę, nie sądzę, żebym kiedykolwiek zastanawiał się nad tym, dopóki nie muszę odpowiadać na związane z tym pytania. To pojawiło się samo z siebie – jako skutek uboczny. 

Istnieje wiele skutków ubocznych oświecenia, ale kultywowanie ich, nieważne jak gorliwie, nigdy nie doprowadziłoby do oświecenia. Łatwo jest spojrzeć na oświeconego faceta i powiedzieć: „Hej! On je tylko ryż. Jeśli chcemy osiągnąć nirwanę, musimy jeść tylko ryż!”. Ale to oczywiście nieprawda. Gdyby oświecony facet skoczył z mostu, czy ty również byś to zrobił? Andrew zaśmiał się uprzejmie.

 – Jeśli oświecony facet skoczyłby z mostu – powtórzyłem – czy również skoczyłbyś z mostu? Tym razem się nie śmiał.

 – To występuje wszędzie – ciągnąłem. – Widzisz to przez cały czas. Dlaczego miałbym nadstawić drugi policzek, gdy ktoś mnie bije, a ja chcę mu oddać? Żeby zachować się jak Chrystus? Kiedy zacząłem się parać naśladowaniem Chrystusa? Jeśli jakiś wielki mędrzec w Indiach siedzi wyłącznie zwrócony twarzą na północ, czy ja też muszę tak robić? A co, jeśli ten mędrzec dłubie w nosie? Czy muszę ustawić się w kierunku północnym i dłubać w nosie osiem razy dziennie? Dlaczego? Ponieważ moją życiową misją jest naśladowanie wielkich mędrców? Nie sądzę. 

Powiedzmy, że jestem najedzony, a ty umierasz z głodu. Przychodzisz do mnie i pytasz, co zrobić, żeby czuć się najedzonym. A ja zauważyłem, że za każdym razem po dobrym posiłku bekam, więc mówię ci, żebyś bekał, bowiem to znaczy, że się najadłeś. Bez sensu, prawda? Nadal głodujesz, a teraz dodatkowo jeszcze odbija ci się jak świni. I najgorsza część tego układu – zwróć uwagę na tę sztuczkę – najgorsze jest to, że przestałeś szukać jedzenia. Zaprogramowano cię, abyś poniósł porażkę, twój głód już nie minie. 

Dałem mu chwilę, aby to przetrawił. To były ważne lekcje i nie chciałem, aby odbyły się zbyt szybko. Błahe pytania są zawsze przepustkami do poważniejszych odpowiedzi.

 – Brak przywiązania dotyczy tego samego – kontynuowałem. – Jeśli uważasz to za klucz do osiągnięcia spokoju i szczęścia, nie mogę z tym dyskutować, jako żaden znawca, oprócz stwierdzenia, że jest to trochę nudne. Jeśli jednak jest to dla ciebie ważny krok na drodze do przebudzenia, mogę cię zapewnić, że zostałeś wprowadzony w błąd. Najpierw się przebudź, a potem zdobędziesz ciężarówki po brzegi załadowane brakiem przywiązania. Uśmiechnął się i kiwnął głową, jakby ciężarówki wypełnione brakiem przywiązania były spełnieniem jego marzeń.

 – A kiedy nadejdzie ten dzień – dodałem – nie będziesz mógł sobie przypomnieć, co było aż tak złe w poczuciu przywiązania, a może nawet za nim zatęsknisz.

Dyskutowaliśmy przez chwilę o braku przywiązania, ale cała sprawa jest naprawdę bardzo prosta i Andrew powiedział, że rozumie ją teraz w znacznie bardziej bezpośredni sposób. Nie wątpiłem w to, ta część poświęcona bekaniu była inspirująca. 

Andrew chciał wcisnąć mi nauki Buddy, ale Budda nie jest mi do niczego potrzebny. I chociaż Andrew jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, jemu również nie.

 – Cierpienie jest nieistotne – powiedziałem. – Współczucie jest nieistotne. Po pierwsze, żaden z nas nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co powiedział Budda, ponieważ nigdzie tego nie zapisał ani nie pozostawił nic, co mogłoby to uwierzytelnić. A ponieważ nie ma go tutaj, żeby nam to wyjaśnić, jesteśmy zdani na siebie. Słysząc tę herezję, Andrew otworzył szeroko oczy. Wyczułem, że myśli o tym, aby wstać i wyjść.

 – Ej, to dobra wiadomość. Mówię tylko, że nie musisz polegać na wysoce podejrzanych naukach kogoś, kto nie żyje od tysięcy lat. Możesz polegać na sobie. 

Fragment książki Jeda McKenny „DUCHOWE OŚWIECENIE. Cholernie osobliwe”.


Duchowe oświecenieDUCHOWE OŚWIECENIE
Cholernie osobliwe
Jed McKenna

Wielu ludzi spędza lata na medytacji i praktyce duchowej bez osiągnięcia pełnego przebudzenia. Uważają, iż to dlatego, że nie przekroczyli jeszcze linii mety, ale prawdziwym powodem jest to, że wciąż nie przekroczyli linii startu... Pierwsza część trylogii Jeda McKenny to lektura obowiązkowa dla każdego, kto podąża duchową ścieżką.



OŚWIECENIE DUCHOWO NIEPOPRAWNE
Jed McKenna

"Świadomość, która działa we mnie i w tobie jest tą samą świadomością. We mnie jest ona pozbawiona granic, w tobie istnieją granice, pomiędzy którymi pozostajesz zamknięty. Ta nieograniczona świadomość pcha cię naprzód. Jest jak woda, która zawsze znajdzie ujście. Życie stara się zniszczyć to, co je ogranicza; tę martwą strukturę myśli i doświadczenia." 

Powiązane posty

Udostępnij tę treść