Czy skóra lubi słońce? – Rytuały piękna

Piękno we Włoszech

Uroda otoczenia zapiera mi dech w piersiach. Tak pierwszego dnia, jak i ostatniego z trzech lat, które przeżyłam w Parmie. To się nie nudzi. Freski w katedrze, antyczne meble w domach, klasyczna architektura. Tutaj czuję się twórcza i estetycznie spełniona. Tutaj też spotykam się z absolutnym kultem ciała. U nas dopiero pączkują pierwsze siłownie, tam trenerzy personalni zbierają żniwo. Nie wypada mieć nadwagi, panie skubią w porze lunchu trzy listki sałaty, zawstydzając mój apetyt na pizzę. Może to i ojczyzna szybkich węglowodanów, ale tu, na zamożnej północy, trzeba wbić się w mikro-sukienkę od Versace. W każdym wieku.

Kiedy w Warszawie jeszcze nie ma zatrzęsienia gabinetów medycyny estetycznej, we Włoszech spotykam się po raz pierwszy z „ofiarami” wypełniaczy. Signore mają czoła nieruchome jak u pokerzystów. Zmarszczki znajdują sobie dziwne ścieżki wokół zamrożonych partii twarzy. Usta przypominają łódki i mam wrażenie, że muszą boleć, tak bywają duże. Ja tak nie chcę. Muszą być inne sposoby! Na razie się masuję i nie jest źle. Jednocześnie podziwiam elegancję, śmiałość w doborze biżuterii i niepowtarzalny styl Włoszek. Stawiają na jakość tkanin, no i mają genialne buty. Ów włoski polot w doborze strojów sprawia, że pragnę być ubrana jak one i… opalona tak jak one, choć ich miłość do solarium rzeźbi im w twarzy bruzdy.

Ale ja przecież jestem młoda, uparłam się, by być apetycznie brązowa. Niestety, mój dekolt rano demonstruje promieniste bruzdy, jest wysuszony i zaczerwieniony. Twarz pokrywa się mnóstwem piegów. Urocze? Tak, ale nie w tej ilości. Przyglądając się twarzom wokół (skrzywienie zawodowe pozostanie mi już chyba na zawsze) widzę, że piegi to pół biedy. Przebarwieniowe plamki wyglądają znacznie gorzej, toteż choć piegi jestem w stanie polubić, ale plamek nie. Także przegląd badań naukowych dotyczących podświadomej percepcji naszego wieku i atrakcyjności przez mózg potwierdza, że twarze z przebarwieniami oceniamy na starsze nawet do 10 lat! Warto więc wiedzieć, czym spowodowane są przebarwienia, by się skutecznie przed nimi bronić.

 

Skąd się biorą przebarwienia?

Twoja skóra zawiera melanocyty, czyli komórki wytwarzające melaninę. To ona nadaje skórze opalony odcień. Nierzadko melanocyty tworzą skupiska w skórze. Aby powstało przebarwienie, takie skupisko komórek barwnikowych musi zostać aktywowane. Katalizatorem jest najczęściej nasze ukochane słońce. Ultrafiolet działa jak niegdyś w tradycyjnej fotografii odczynnik fotograficzny: „wywołuje” plamkę. Niestety na tym lista „odczynników” się nie kończy. Dlatego też ogólny stan zdrowia ma ogromne znaczenie dla skóry wolnej od przebarwień. Do katalizatorów należą także:

• wahania hormonalne, pojawiające się na przykład w okresie ciąży i okołomenopauzalnym, nadczynność tarczycy, niedoczynność kory nadnerczy, antykoncepcja hormonalna oraz terapia zastępcza w okresie przekwitania;

• substancje fotouczulające w lekach, kosmetykach, a szczególnie środkach perfumujących;

• stany zapalne w organizmie, często te dotyczące przydatków.

Według statystyk przebarwienia pojawiają się u jednej trzeciej pań po 30 roku życia, a już piętnaście lat później u dziewięćdziesięciu procent. Jak zapobiegać i jak naprawiać szkody?

 

Here comes the sun, czyli ochrona

Zacznijmy od słońca. Ekspozycja na UV powoduje zwłóknienie kolagenu i niestety zniszczenia te są trwałe! Co więcej, opalanie się już w wieku kilkunastu lat (!) jest tylko pozornie bezkarne, gdyż wyczerpuje kapitał skóry na przyszłość. Jest na to jednak kilka sposobów, więc z uszczęśliwiającej, kosmicznej energii słońca możemy nadal korzystać.

Astaksantyna zabezpieczy cerę od wewnątrz. Zwana jest królową przeciwutleniaczy i jest to całkowicie uzasadnione (patrz ramka). Nadaje też cerze delikatnie opalony odcień bez opalania się. Nie żółty, lecz „słoneczny” właśnie. Jeżeli, tak jak mnie, w dzieciństwie przezywano Cię „córką piekarza”, na słońcu raczej się „pieczesz”. Masz też tendencję do plamek na skórze. Astaksantyna pomoże w uzyskaniu ładniejszej opalenizny.

Astaksantyna to jeden z najsilniejszych antyoksydantów, tysiąckrotnie silniejszy niż witamina C i znacznie aktywniejszy niż witamina E. Wzmacnia odporność organizmu, pomaga w ochronie przed nowotworami, ma wyjątkowo korzystny wpływ na skórę. Dzienna dawka waha się między 2 a 16 mg.

 

Marchewkowy filtr?

Czy olejek marchewkowy lub jakikolwiek inny, zastosowany na skórę, da Ci naturalną ochronę przeciwsłoneczną? Niestety, nie. Olejki przez chwilę chronią, lecz pod wpływem słońca błyskawicznie tracą właściwości ochronne. Mówiąc bardziej naukowo, nie są fotostabilne.

Stosuj filtr! Niby aż wstyd pisać takie banały, ale statystyki sugerują, że poza piegami i przebarwieniami mamy wiele innych jeszcze odsłonecznych zmian skórnych. Mniej lub bardziej niebezpiecznych. A więc jednak tę oczywistość trzeba powtarzać. Sama nie przepadam za tym krokiem pielęgnacyjnym, nie znoszę kleistej konsystencji i białego nalotu. Na szczęście można już znaleźć coraz więcej filtrów mineralnych, nieperfumowanych i o dobrym składzie, których stosowanie jest niemal przyjemnością.

 

Zabiegi rozjaśniające?

Coraz większe grono dermatologów opowiada się przeciw drastycznym peelingom na rzecz regularnego stosowania kwasów w niższych stężeniach. Dlaczego? Ponieważ potrzebujemy naszej hydrolipidowej warstwy ochronnej! Gwałtowne pozbawienie skóry ochrony i obnażenie jej może torować drogę infekcjom i podrażnieniom.

Delikatniejszych propozycji jest sporo, a decyzję najbezpieczniej jest powierzyć lekarzowi. Jeśli jednak sama chciałabyś wiedzieć więcej o odmładzającej, przeciwplamkowej pielęgnacji, zainteresują Cię tak zwane „kwasy letnie”, czyli takie, których możesz z korzyścią dla urody używać przez cały rok! Większość z nich można kupić w formie sproszkowanej na sprawdzonych stronach www ze składnikami  naturalnych kosmetyków wraz z instrukcją stosowania.

Zapraszamy do lektury książki „Rytuały piękna”, z której pochodzi powyższy fragment.





RYTUAŁY PIĘKNA
Joga twarzy metodą Yogattractive
Olga Szemley-Goudineau

„Znajdziesz tu mnóstwo wskazówek, jak naturalnie i zarazem skutecznie dbać o urodę. Zabiorę Cię w podróż na pięć kontynentów, gdzie wspólnie przyjrzymy się trikom, jakie stosują kobiety różnych kultur. Powiem, co pozwala im wyglądać tak pięknie, niezależnie od upływających lat. Proponuję Ci nowe, kompleksowe i efektywne podejście do pielęgnacji, z wykorzystaniem głębokiego masażu twarzy i intensywnych ćwiczeń jej mięśni. Nauczę Cię, jak możesz robić je sama. To książka dla córek i mam, a także babć, bo piękno nie ma wieku, podobnie jak zdrowie, a mięśnie przecież nie kończą się na obojczykach”. - Autorka






 

Udostępnij tę treść