Dlaczego bycie „cool” nie jest cool? - recenzja książki "Więź"

Zmiany, jakie nastąpiły na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat w skali świata, są nieopisane. Zmienia się wszystko – środowisko naturalne, technologizacja życia, „kurczenie się świata” poprzez możliwość przemieszczania się. Tempo zachodzących zmian jest szybsze niż kiedykolwiek.

Bardzo zmienia się też środowisko naszych dzieci i wygląda na to, że te zmiany nie wpływają na nie wspierająco. Ilość diagnoz depresji, podejmowanych prób samobójczych przez coraz młodsze dzieci, okaleczeń, fobii szkolnych są wyższe niż kiedykolwiek. To ciekawe, że w świecie, w którym w dużej jego części przelewa się od dobrobytu, dzieci cierpią.

Gabor Mate i Gordon Neufeld, autorzy książki „Więź”, szczegółowo opisują zmiany, jakie zaszły w wychowaniu dzieci – wpływu mediów, braku dobrych autorytetów czy nadmiernej zależności od rówieśników. Autorzy opisują również zjawisko, które dla mnie wydaje się szczególnie ważne – obśmianie i dyskredytowanie wrażliwości. Modę na bycie „cool” – czyli emocjonalnie chłodnym, zdystansowanym, niezaangażowanym. Ma to tworzyć wizerunek kogoś lepszego od innych. Tak naprawdę jest jedynie pułapką. Miejscem ogromnej emocjonalnej samotności.

Sztuka i piękno

A prawda jest taka, że to, co jest w nas najlepsze, opiera się właśnie na możliwości współodczuwania. Na korzystaniu z daru wrażliwości, czułości, empatii. Gdyby nie te dary, nie zachwycalibyśmy się V Symfonią Beethovena, nie zakładalibyśmy organizacji charytatywnych, nie poruszałoby nas piękno natury. To, co w nas dobre, to co nas dotyka, możemy sobie przekazywać dzięki uznaniu swojej delikatności.

Jeśli wartością jest przebojowość, szybkie tempo życia, wartość nadawana jest poprzez atrybuty takie jak modne ubrania – to jak nasze dzieci mają czuć się wartościowe z tym, kim po prostu są – ze swoją wyobraźnią, emocjami, niedoskonałościami. Takie dzieci nikną w tłumie, są zadeptywane przez rówieśników.

Gdzie podziali się dorośli?

Po ilości diagnoz depresji wśród coraz młodszych dzieci widać, że coś w nich strasznie cierpi. Że jakiś głos nie może się wydobyć. Z czymś nie są przyjmowane. Czyim zadaniem jest widzenie i wspieranie dzieci? Czy szkoła jest miejscem, które ma dbać o emocjonalny dobrobyt?

Wnioski Mate i Neufelda kierują w stronę odbudowy więzi dorosłych z dziećmi. Ponownego wkroczenia do świata opuszczonych młodych, którzy nie mogą radzić sobie sami. Potrzebują przewodników, kochających dorosłych, którzy dadzą wsparcie w tym, jak korzystać ze swojego potencjału, jak poznawać i realizować swoje możliwości. Czy jesteśmy gotowi na tę rolę?

Jaki świat tworzymy?

Co się dzieje z naszą wrażliwością? Czy nie jest tak, że to przede wszystkim my musimy dać jej miejsce w swoim życiu? Czy to nie my jesteśmy pokoleniem, które uległo narcystycznej iluzji, że życie ma być miłe, ładne i tylko takie przyjmiemy z radością?

To nam wmówiono, że każdy człowiek powinien odnieść spektakularny sukces. Że wartość człowieka mierzy się przez ciężar jego portfela. My pierwsi ulegliśmy mediom społecznościowym, grom komputerowym, fast foodom, sieciówkom, wymianie telefonów tylko dlatego, że wyszedł nowy model. To, co dzieje się obecnie w świecie dzieci i młodzieży to oczywiste konsekwencje.

Tak więc – kto pierwszy ma powiedzieć stop? Dziecko, czy rodzic, który jest tak samo uzależniony od współczesnej medialnej papki? Jeśli sami nie odzyskamy relacji ze swoją łagodnością, wrażliwością i współodczuwaniem to młode pokolenie nie ma na to za dużych szans.

Dzieci nie wychowają się same. Idą w życie z tym, co im damy i taki świat będą tworzyć.

Więc jeśli nie mamy dla nich czasu, bo skupiamy się na sukcesie – nie liczmy na to, że będą czuły się ważne. Skoro dla rodziców nie są wystarczająco istotne, żeby przy nich być, to żaden psychoterapeuta im nie przetłumaczy, że są wartościowe. Jeśli mama przesiaduje na Instagramie, a potem nie rozumie, czemu córka ciągle szuka potwierdzenia w przyjaciółkach, to czyja to jest odpowiedzialność?

Utracone dzieciństwo?

Nie zależy mi na tym, żeby wpędzać rodziców w poczucie winy. Sama jestem matką, wiem, że to nie jest łatwa rola. Ale też wiem, że rozmawiając z dzieckiem, ucząc go wrażliwości na przyrodę, drugiego człowieka, przyjmując jego emocje, budujemy trwały fundament jego tożsamości.

Mój syn właśnie zaczął przygodę z edukacją i cierpnie mi skóra, kiedy opowiada mi, co dzieje się na przerwach. Jak brutalny jest to świat – a mówimy o początku szkoły podstawowej. Ile wrogości, słownej agresji, czasem fizycznej towarzyszy dzieciom już na starcie. Skąd to się bierze? Przecież dzieci nie rodzą się bardziej agresywne niż pięćdziesiąt lat temu.

No to zastanówmy się – jaka jest najbardziej popularna kategoria filmów i seriali? Filmy grozy, kryminały, thrillery. O czym to świadczy? Że lubimy się bać? Zastraszać? Przecież jeśli człowiek funkcjonuje w zdrowy sposób, to lubi to, co zdrowe – śmiech, radość, wzruszenie, kreatywność. A nie krew i strach.

Jest coś niezdrowego w fascynacji taką skalą agresji. Filmy, które są obecnie produkowane, nie są tylko groźne. Są brutalne i okrutne. Z każdym dziesięcioleciem temperujemy swoją wrażliwość o kolejne szczeble. To, co w latach 80 było horrorem, teraz rozśmiesza, trąci myszką.

Era reality show pokazała, że dla sławy i pieniędzy jesteśmy w stanie uprawiać seks przed milionami obcych ludzi, obnażać sekrety, intymność. Ludzie są w stanie oglądać transmisje egzekucji. Jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się w tym zezwierzęceniu?

Zobaczmy nasze dzieci na nowo

Wracając do dzieci – jakim środowiskiem jest dla nich opisana wyżej rzeczywistość? Spotkałam się z zarzutem, że tworzę mojemu synowi iluzję idealnego świata, bo staram się przy nim nie przeklinać, przez 90% dnia mamy wyłączony telewizor i ma bardzo ograniczony dostęp do gier komputerowych.

Jednak widzę, że pomimo tak drastycznego ograniczania jego wolności, jest w stanie funkcjonować z innymi dziećmi. A nawet płakać, kiedy jest smutny – publicznie! I bronić swojego prawa do tego, kiedy słyszy: „Przestań! Przecież nic się nie stało!” Zamiast bajek często wybiera programy przyrodnicze, potrafi zachwycić się owadem i mówić o nim przez 10 minut. I ok — nie każde dziecko tak ma. Inne będzie kochało sport, jeszcze inne taniec, rysunek, budowanie z klocków, malowanie, tematykę dinozaurów, autek, księżniczek. Jeden kocha jelonki rogacze a inny czołgi. Na wszystkich jest miejsce – różnych i to jest wspaniałe.

Ten świat – świat dzieci jest niewinny. I taki powinien móc być. Wrażliwy, zafascynowany, magiczny, zawzięty, wybuchowy, z wystawionym językiem gdy dziecko się skupia. Dzieci nie uczą się od nas a poprzez nas, dlatego każdą zmianę musimy zacząć od siebie.

Anna Szulc-Rudzińska – psycholog, psychoterapeutka


WIĘŹ
Dlaczego rodzice powinni być ważniejsi od kolegów
Dr Gordon Neufeld, Dr Gabor Maté

Psycholog kliniczny oraz lekarz medycyny łączą siły, by zmierzyć się z jedną z najbardziej niezrozumiałych tendencji, która coraz silniej uwidacznia się wśród młodych pokoleń. 

Dzisiejsza obsesja na punkcie przestrzegania eksperckich porad oraz postrzegania rodzicielstwa jako zbioru umiejętności jest w istocie rezultatem zaniku intuicji i relacji z dziećmi, które poprzednie pokolenia uważały za coś oczywistego. Właśnie tym jest bowiem rodzicielstwo: relacją.

Powiązane posty

Udostępnij tę treść