Nie ratować i nie chcieć zostać uratowanym

Dzieci czują i cierpią razem z rodzicami. Chciałyby pomóc rodzicom, kiedy oni czują się źle. Cierpią razem z rodzicami nawet wtedy, kiedy są przez nich zaniedbywane, bite, zdradzane albo terroryzowane. Dzieci, które są świadkami tego, jak ojciec bije matkę, często cierpią bardziej z powodu krzywdy wyrządzonej matce niż z powodu razów, które same otrzymały. Czują też współczucie dla brutalnego ojca. 

Pewna pacjentka sformułowała znamiennie brzmiące zdanie: „Wydaje mi się, że już z łona próbowałam ratować moją mamę”.

Trudno jest zarzucić to dziecięce pragnienie udzielania pomocy rodzicom. Jest oczywiste, że dzieciom brakuje świadomości tego, że powodem takich a nie innych zachowań rodziców są doznane przez nich traumy. Wiele dorosłych już dzieci czyni z tej usilnej potrzeby pomagania swój zawód i zostaje na przykład psychoterapeutami, pracownikami socjalnymi, pielęgniarkami albo lekarzami. 

Decyzja o zaniechaniu współcierpienia

Zrozumienie, że nie można pomóc straumatyzowanym ludziom, jeśli oni sami nie zajmą się swoimi traumami i ich nie przepracują, wymaga podjęcia świadomej decyzji o zaniechaniu podążania za odruchem współcierpienia i zarzuceniu bezustannej troski i pytań o to, jak można im najlepiej pomóc.

Zrozumienie, że nie jesteśmy w stanie pomóc, konfrontuje nas z faktem, że związek ze straumatyzowanym człowiekiem składa się w dużej mierze z pragnień i wyobrażeń. W rzeczywistości w symbiotycznie uwikłanym związku każdy pozostaje głęboko samotny. 

Porzucenie fantazji o swojej zbawczej roli daje wewnętrzną wolność. Dopiero wtedy jesteśmy w stanie rozpoznać, co naprawdę możemy zrobić dla innych, a czego nie. Zostajemy uwolnieni od nierozwiązywalnych dylematów rodzinnych traum i możemy dostrzec to, co rozwiązywalne. (…)

W każdym, kto pragnie ratować innych, tkwi w środku jakaś część, która sama pragnie zostać uratowana. Odpowiada to sytuacji małego dziecka, które pragnie pomagać swoim rodzicom, aby samo mogło doświadczyć ich wsparcia i ochrony. Dlatego chodzi także o to, aby wyrosnąć z tego, z pragnienia by ktoś nas uratował. Takie pragnienie kierowane jest najczęściej do partnera. On ma nam dać to, czego nie mogli dać nam rodzice. (…)

Przebudzenie z iluzji

Pewna pacjentka bardzo mocno uwikłana ze swoimi już nieżyjącymi rodzicami pragnęła uratować dobre imię rodziny, mimo całego zła jakie się w niej wydarzyło. Po ustawieniu, w trakcie którego udało jej się dopuścić do siebie prawdę o tym, jakie naprawdę było jej dzieciństwo, napisała do mnie tak: 

„Chciałabym przekazać Ci kilka informacji na temat rezultatów mojego ustawienia. Czuję swoje centrum i zaufanie do siebie. Sprawia mi radość rozstawanie się z rzeczami codziennego życia. Przez długi czas przechowywałam w garażu przedmioty z gospodarstwa moich rodziców. Nie umiałam i nie chciałam rozstać się z tymi rzeczami. Brakowało mi motywacji, wewnętrznej determinacji, odwagi, woli i spokoju. Wczoraj i dzisiaj opróżniłam garaż i piwnicę. Rozdałam te przedmioty ludziom, którzy będą mogli ich dalej używać i się z nich cieszyć. Moich wspomnień o rodzicach, o dobrych i trudnych czasach, nie wiążę już z tymi rzeczami. Czuję, że nie muszę się już tego trzymać, czuję się wolna. Powstaje przestrzeń dla mnie, dla moich potrzeb i dla mojego życia. Zauważyłam też zmianę mojego wewnętrznego nastawienia w pracy zawodowej. Pozwalam odejść klientom, którzy nie chcą korzystać z mojej oferty terapeutycznej. Oddanie tym ludziom odpowiedzialności za ich decyzje daje mi wolność. Nie jestem odpowiedzialna za ich życiową drogę. Nie mogę i nie będę ratowała tych ludzi. Moja opieka terapeutyczna może być propozycją pomocy. Teraz to zrozumiałam”.

Fragment książki Franza Rupperta „SYMBIOZA I AUTONOMIA. Trauma symbiotyczna i miłość wolna od uwikłań”. 


SYMBIOZA I AUTONOMIA
Franz Ruppert

Potrzeba bliskości i potrzeba autonomii towarzyszą nam przez całe życie – niezaspokojone w dzieciństwie mogą przerodzić się w traumę symbiotyczną i uwikłanie, o którym opowiada ta książka. Wówczas wiążemy się z innymi ludźmi w destrukcyjny sposób - nie potrafimy rozwinąć harmonijnej relacji, lecz nie jesteśmy też w stanie się rozstać. Autor wyjaśnia jak rozpoznać swoje uwikłania symbiotyczne i wskazuje skuteczne formy pracy pozwalające uwolnić się od tego rodzaju obciążeń. 

Udostępnij tę treść