Psychogenealogia miłości

Relacje rodzinne potrafią przybrać bardzo intensywny koloryt i skłonić do zachowań, o które byśmy się nie podejrzewali. Rodzina jest przestrzenią, w której możemy najdobitniej przyglądać się temu, czym jest więź, czy można polegać na drugim człowieku, czego można oczekiwać od miłości – a raczej tego, co miłością nazywamy.

To ważne lekcje, które przechodzimy od dzieciństwa. Obserwacja rodziców, dziadków, przyjaciół rodziny buduje w nas trwałe przekonania o roli i funkcji związków w naszym życiu. Mówi się, że pierwsze lata życia zaprogramują naszą podświadomość w informacje – kim jestem, czy jestem kochany, czy moje zdanie się liczy, jak mogę stać się dla kogoś ważny.

Psychoterapia najczęściej zajmuje się właśnie tym obszarem naszych doświadczeń. Relacyjność oparta jest na tym, czego, osobiście doświadczyliśmy i w jakim środowisku przyszło nam dorastać. Dlatego trudności w znalezieniu partnera lub podtrzymaniu związku łączone są choćby z lękiem przed bliskością czy lękiem przed odrzuceniem. To ważny kierunek poszukiwań. Jeśli chcemy siebie rozumieć, to odkrycie tej matrycy relacyjnej może być ogromnym wsparciem.

Ale co, jeśli pomimo zrozumienia wielu własnych reakcji i uwikłań, w naszym życiu pojawia się stale ten sam scenariusz trudności? Np. bycia zdradzaną, wiązania się z władczymi partnerami czy bycia niewidzialnym dla płci przeciwnej? Może pojawia się jakiś irracjonalny lęk – np. że zostanę sama z dzieckiem, że mężczyzna zacznie stosować przemoc, patologiczna zazdrość? Czy podłoże takich trudności może być inne niż osobiste?

Programy rodowe a miłość

Tak, może, bo nie jesteśmy samotnymi satelitami. Każdy z nas przynależy do swojej rodziny, nawet jeśli nie czuje się z rodziną związany. A klan to skarbnica wiedzy nie tylko o stylach przywiązania, ale też o wielu historiach rodowych, które mogą dobijać się do naszej podświadomości właśnie poprzez niepowodzenia, fobie, obsesje.

Nowa biologia – przede wszystkim epigenetyka potwierdziła to, co psychogenealodzy badali od dawna – nasze ciało pamięta emocje, których doświadczyli przodkowie. A nasza podświadomość, dopóki nie zostanie z tego odkodowana, może kierować nas w stronę potrzeby uświadamiania sobie tych dawnych trudności, często ogromnego bólu przodków.

Dlatego, aby zrozumieć swoje trudności w relacjach miłosnych, warto spojrzeć wstecz. Zaczynając od rodziców — kto dał mi życie? Jaki związek tworzyli moi rodzice? Jaką parą byli? Co ich połączyło? Namiętność? Rozum? Ciąża? A może wspólna pasja? I idąc dalej – we wcześniejsze pokolenia – co łączyło moich przodków – jakie ludzkie historie poprzedziły moje pojawienie się na świecie?

Jak do tego dojść? Metod jest wiele – od dobrze poprowadzonych ustawień systemowych przez choćby geneosocjogram – narzędzie szczegółowo opisane przez analityczkę Ann Ancelin Schützenberger.

Geneosocjogram miłości

Jest to forma graficznego zapisu drzewa genealogicznego z uwzględnieniem ważnych informacji z życia członków rodziny. Rozpisanie geneosocjogramu pod kątem związków mogłoby zawierać opis relacji pomiędzy małżonkami na różnych gałęziach drzewa rodowego – ważne daty urodzin, śmierci, daty ślubu, czas trwania związku, przyczyny wzięcia ślubu, rozpadu związku.

Z reguły w rodzinie powtarzają się podobne typy relacji. Rozpisanie i przeanalizowanie relacji rodzinnych pod tym kątem może być bardzo ciekawym procesem. Nie po to, żeby śledzić swoich przodków albo rozliczać ich za zdrady, mezalianse, rozwody czy dokonane aborcje. To nie jest i nigdy nie była nasza sprawa. Ale jeśli istniały ważne wydarzenia w rodzinie, które wpływały na losy jej członków, to wpływały również na nas i warto mieć tego świadomość. Głównie po to, żeby zrozumieć, jakie emocje możemy projektować na własną relację i móc się od tego uwolnić.

A te konsekwencje mogą być bardzo różne. Dla przykładu – w rodzinie, gdzie kobiety zostały same na wojnie, ponieważ wszyscy mężczyźni poszli walczyć albo zostali do tego zmuszeni, mogło dochodzić do ogromnych dramatów. Wszyscy wiemy, jakie konsekwencje niesie ze sobą wojna – gwałty, głód, przerażenie, bieda. Jeśli w rodzinie niesione są informacje np. dotyczące samotności kobiet w trudnych czasach, to w kolejnych pokoleniach kobiety mogą np. chcieć dominować, być typem „chłopczycy”, która wręcz odpycha mężczyzn, być nadmiernie samodzielne, wybierać na partnerów oprawców.

Dla takiej osoby ważnym wydarzeniem może być rozmowa, zbliżenie się do doświadczeń swoich przodkiń, po to, żeby zobaczyć czy nieświadoma lojalność nie kazała karać mężczyzn za te stare doświadczenia. Albo, czy nie wygenerowała różnego rodzaju lęków.

Jest to nośny przykład, szczególnie w takim kraju, jak Polska. Myślę, że sukces choćby książki „Chłopki” Joanny Kuciel — Frydryszak podszyty jest właśnie tą tęsknotą kobiet – zrozumieć siebie głębiej, odszyfrować traumy innych kobiet, by uwalniać się z własnej. To piękna droga, która może prowadzić do większego spokoju – bo taki ma być ostatecznie cel pracy z przeszłością – niepowielanie tych konfliktów w teraźniejszości.

Żegnanie przeszłości

Przyglądając się swoim korzeniom, warto też popatrzeć – jakie emocje wywołuje we mnie to, co widzę. Czy jestem dumna ze swoich przodków, czy jestem zła – jeśli tak to na kogo, o co? Czy coś mnie szczególnie porusza, czy jakaś informacja mnie zaszokowała? Co chce z moimi wnioskami zrobić, w co przekuć?

Nie da się odciąć od historii swojego rodu. Zwykła biologia nam na to nie pozwala. W naszych komórkach istnieją zapisy emocji przeżytych przez naszych przodków. W niektórych przypadkach cenne jest dowiedzieć się o ważnych wydarzeniach rodowych ale tylko po to, żeby odkryć, że ta emocja nie musi dłużej nieświadomie kierować naszymi wyborami.

Żyj swoim życiem

Ostatecznie każdy z nas ma przeżyć swoje życie po swojemu. Zauważyłam, również po sobie, że praca z tematem rodu potrafi w pewnym stopniu uzależnić. Zaczynamy skupiać się wyłącznie na programach rodowych, zapominając o własnej odpowiedzialności za to, jakie barwy przyjmuje nasze życie. Wtedy psychogenealogia staje się strategią przetrwania – mechanizmem, dzięki któremu nie konfrontujemy się z własnymi trudnymi emocjami.

Odwracanie głowy do przeszłości, to patrzenie na zmarłych. Na historie, które dawno temu już minęły. Nie można temu poświęcać życia. Jednak jeśli jakaś historia nie mogła zostać bezpiecznie zakończona (bo np. stała się tajemnicą rodową), to żyje nadal, w kolejnych pokoleniach.

Tak jak trauma emocjonalna zapisuje się w naszych mięśniach głębokich i wpływa na funkcjonowanie całego ciała, tak trauma rodowa zapisuje się w głębokich strukturach rodziny i wpływa na możliwości rozwoju jej członków. I tylko po to zajmujemy się tym tematem – żeby uwolnić dawną energię, dać głos temu, co nie mogło przemówić. A potem zostawić z szacunkiem i żyć dalej – pełniej i spokojniej.

Anna Szulc-Rudzińska - psycholog, psychoterapeutka

Udostępnij tę treść