"Już od dawna zajmowałem się Kościołem. Przecież jako ksiądz i mnich przez wiele lat uczestniczyłem w życiu Kościoła, a jako misjonarz w plemieniu Zulusów w Afryce Południowej w pierwszym szeregu działałem na rzecz próby szerzenia przesłania Kościoła i pozyskania dla niego nowych wiernych. Osobiście zawdzięczam Kościołowi to, co istotne. Przez wiele lat to Kościół był moją ojczyzną. Był moją rodziną, która na wiele sposobów dawała mi możliwość rozwoju. Dlatego czuję z nim głęboką bliskość i połączenie, podobnie jak dziecko z matką.
Studiując teologię, zapoznałem się dogłębnie z nauką i historią Kościoła, jako członek zakonu – również z jego pobożnością i kultem. Pod koniec udało mi się przyjrzeć mu dokładniej, przede wszystkim dlatego, że intensywnie zainteresowałem się Jezusem i podczas studiowania Biblii zwróciło moją uwagę wiele sprzeczności. Ponadto mogłem zaobserwować, jakie tajemne źródła z czasów sprzed Nowego Testamentu postawiły Kościół, a razem z nim Jezusa, w pozycji, która wymagała wyjaśnienia, a także pod znakiem zapytania stanęło wiele z przekazanych obrazów Jezusa i Kościoła. To samo dotyczy wielu rytuałów.
W swojej pracy, w której musiałem się zajmować cierpieniem wielu ludzi i jego przyczynami, widziałem przede wszystkim, z jakich ukrytych źródeł czerpie ono pożywkę. Mogłem się przyglądać, jakie drogi prowadziły ludzi od uwikłania się w pochodzenie tego cierpienia do innej wolności. Drogi te wymagały pożegnania się z Kościołem, z jego obietnicami i groźbami.
W swojej książce zabieram Czytelnika do wglądów i świadomości, które otwierają nam oczy i wprowadzają na drogę nieskrępowanej wolności. Czuję się w szczególny sposób bliski pierwszej ofierze tych nauk i obrazów i na wielu ścieżkach poruszam się u jej boku. Tą pierwszą ofiarą Kościoła był jego tak zwany założyciel, Jezus.
Czy ktoś w historii Kościoła działał pod wpływem niecnych zamiarów? Czy mogę komuś coś zarzucać? Czy mogę sobie coś zarzucać? Tutaj działały i działają inne twórcze ruchy. Dlatego wszystko, co stawiam pod znakiem zapytania, śledzę w tej książce w harmonii z ogarniającą nas wszystkich miłością. Poddaję się jej. Idzie o zbyt dużą stawkę.
Książka ta nie jest próbą zapoczątkowania jakiegokolwiek ruchu reformatorskiego w Kościele. Nie można w nim nic istotnego zreformować, gdyż już najmniejsza próba lub życzenie dokonania tego stanowi niebezpieczeństwo dla Kościoła jako całości. Tutaj chodzi o wszystko albo o nic. W tym sensie nie zamierzam również prowadzić żadnych debat ani dyskusji na temat przedstawionych tutaj racji. Kiedy powiedziałem to, co dla mnie najważniejsze, wycofuję się. Jak? Z miłością, również do Kościoła."
- Autor